Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

środa, 25 stycznia 2012

234. Stanie w miejscu


Za kilka dni skończy się styczeń. Całkiem niedawno wspominałam, że mam poczucie, iż stoję w miejscu w kwestii szukania pracy. Odpowiedzialność za swoje słowa i wzięcie spraw we własne ręce trochę mnie wtedy przytłoczyły. Miałam wrażenie, że nic konkretnego i namacalnego nie zrobiłam. Wcale jednak tak nie jest. Do pionu przywrócił mnie Mąż - jak zawsze - krótko i na temat.

Czasem wiele, z pozoru błahych, rzeczy nie jestem w stanie kontrolować. Nie na wszystko mam wpływ. Nieraz mogę tylko cierpliwie poczekać, bo głową muru nie przebiję. Ten czas chwilowego zastoju mogę wykorzystać dla siebie - z pożytkiem. Robię to każdego dnia - przeglądając oferty, ucząc się pisać kompetencyjne CV, konsultując się z moim znajomym odnośnie ich treści, dowiadując się nowych i ciekawych rzeczy podczas buszowania w sieci. To nie jest nic.

Jestem perfekcjonistką, choć się tego oduczam, gdyż czasem nie warto się aż tak przejmować. Poza tym cecha ta rzutuje na moje samopoczucie. Mam nieraz wrażenie, że mogłam lepiej, inaczej, bardziej, więcej... Wyrzuty sumienia i samobiczowanie się nie są dobre. Konstruktywne wnioski i nauczka na przyszłość - owszem - tyle w zupełności wystarczy.

Usłyszałam kiedyś, że "jak stoisz w miejscu, to się nie rozwijasz", ale czy to prawda? Mnie taka chwila zatrzymania się jest potrzebna. Przede wszystkim po to, aby wsłuchać się w siebie, poukładać sobie pewne sprawy, żeby móc normalnie funkcjonować. Nie muszę uciekać w coraz to nowe zajęcia, które mogłabym sobie wynajdywać. Od siebie i swoich myśli nie ma bowiem ucieczki. Dopadną mnie wszędzie - kwestia tylko kiedy.

Miałam kiedyś znajomą - wykształcona, atrakcyjna singielka, z dobrą pracą, własnym mieszkaniem i samochodem. Ciężko było mi się z nią spotkać, bo nigdy nie miała czasu. Basen, fitness, kurs angielskiego, joga, rower i jeszcze wiele innych zajęć. Popołudnia, wieczory i weekendy wypełnione po brzegi. Najpierw jej zazdrościłam, że nie stoi w miejscu, że się rozwija, że robi coś dla siebie. Potem zobaczyłam jak to wygląda od środka. Kiedyś się przyznała, że wyszukując sobie wciąż nowe atrakcje, ucieka od myślenia, od samotności, od lęków i obaw. Żadnego ze swoich zapełniaczy wolnego czasu nie doprowadzała do końca. Nawet życia osobistego, bo i w tej kwestii próbowała - spotykała się z kimś, potem z nim zrywała, by za jakiś czas znowu do niego wrócić. Doszło nawet do zaręczyn i planowania ślubu oraz wesela, z których zrezygnowała na rzecz wyjazdu za granicę. Tam też długo nie zagrzała miejsca. Wróciła do starej pracy, mieszkania i samochodu. Nic się w jej życiu nie zmieniło, choć upłynęło już kilka ładnych lat. Wciąż gna na oślep, szukając nie wiadomo czego.

Nie zawsze stanie w miejscu oznacza cofanie się w rozwoju, bo i takie opinie słyszałam. Jeśli o mnie chodzi, wolę się zatrzymać i spokojnie pomyśleć, niż dobrowolnie stać się piłeczką, którą życie będzie rzucać tam, gdzie mu się tylko spodoba.