Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

czwartek, 26 stycznia 2012

237. Cel adopcji


Znam osobiście tylko jedną parę, która adoptowała dziecko. Ono nie wie, że ludzie, którzy je pokochali i wychowują, nie są jego biologicznymi rodzicami. Nie wiem czy się dowie, bo oni sami ukrywają tę prawdę przed nim. Wyprowadzili się z drugiego końca Polski, żeby w innym miejscu i otoczeniu, gdzie nikt ich nie zna, zacząć życie od nowa - już we troje.
  
Wśród swoich bliższych i dalszych znajomych mam pięć bezdzietnych par. Każda z nich jest inna - ze względu na wiek, wykształcenie, status majątkowy, miejsce pracy, czy zamieszkania. Brak dziecka jest kwestią niezwykle delikatną, dlatego nie znam powodów takiego stanu rzeczy u wszystkich małżeństw. Nie wnikam, nie drążę i nie pytam, bo może to być dla nich zbyt osobista i bolesna sprawa.

Dwa spośród nich nie mogą mieć biologicznego potomstwa. Z tymi kobietami jestem bliżej emocjonalnie i rozmawiałyśmy nieraz o adopcji. Jedna nie chce, bo nie wyobraża sobie wychowywania "cudzego dziecka", jak je nazwała. Druga nie adoptuje, gdyż obawia się, że mogą dać o sobie znać "złe geny". Szanuję ich poglądy, ale to nie znaczy, że się z nimi zgadzam.

Wczoraj zaczęłam buszować w sieci i szukać informacji na temat adopcji. Z czystej ciekawości. W moim i Męża przypadku ta kwestia bowiem jest tylko hipotetyczna. Z wielu względów. Nie mamy wymaganego minimum pięcioletniego stażu małżeńskiego, nie dysponujemy zaświadczeniem od ginekologa o niemożności posiadania dzieci, nasz dochód jest niewystarczający, jak również nie mamy odpowiednich warunków lokalowych. Na przeszkodzie stoi jeszcze mój wiek, gdyż w świetle przepisów różnica między adoptowanym dzieckiem a rodzicami nie może przekraczać czterdziestu lat.

Zaczęłam jednak intensywnie myśleć i zastanawiać się nad powodami, dla których pary decydują się na adopcję. Oczywiście, że najważniejszym z nich jest chęć zostania rodzicami, instynkt macierzyński i ojcowski. I tu się mocno zdziwiłam, gdyż na jednej ze stron znalazłam takie oto zdanie: "celem adopcji nie jest zaspokojenie potrzeb rodzicielskich bezdzietnych małżeństw czy osób samotnych; jest nim przede wszystkim dobro dziecka (art. 114 §1 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego)".

Przyznam, że nie do końca rozumiem. Przecież zaspokojenie potrzeby rodzicielskiej nie kłóci się z dobrem dziecka. Jedno może bezproblemowo funkcjonować obok drugiego, czyż nie? Ktoś chce pokochać małego człowieka, stworzyć mu dom, ofiarować swój czas, wychować go. Czy nie tym wszystkim jest właśnie dobro? Co więc nim jest według prawa i przepisów ww. kodeksu? Jeśli ktoś wie, proszę o informację.