Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

sobota, 4 lutego 2012

254. Fiku miku, Karioka w staniku


Bogatsza o wiedzę zdobytą dzięki nieocenionemu wujkowi Google, pełna chęci i zapału, z Mężem za rękę, przekroczyłam próg salonu z bielizną. Cel - dobranie właściwego rozmiaru i zakup czarnego oraz białego stanika. Jak już doszłam do siebie, czyli po wytarciu załzawionych oczu oraz zdjęciu czapki pilotki, oczom moim ukazały się biustonosze - wiszące na ścianach - od podłogi po sufit. Nie wiedziałam gdzie i na co mam patrzeć. Poczułam się jak, zagubione między regałami wielkiego sklepu, dziecko. Szybko namierzyłam jednak miłą panią za ladą, która z uśmiechem na ustach podeszła do mnie. Wyłuszczyłam w czym rzecz - ile mam pod biustem, ile w biuście, czego szukam, a czego absolutnie nie chcę i jaką kwotę jestem w stanie przeznaczyć na swoje zakupy.

Zaprowadziła mnie do przymierzalni, gdzie zadekowałam się na dobre na bite trzy kwadranse. Liczba staników, które spoczęły na moich piersiach oscylowała pomiędzy dwoma a trzema dziesiątkami - tak zeznał Mąż, który starał się je zliczać. Pierwszy i jeszcze kilka kolejnych okazało się totalnymi niewypałami. Już zaczęłam się zastanawiać, że może matka natura obdarzyła mnie jakimś dziwnym biustem, ale okazało się, że ze mną jest wszystko w porządku, za to krój i fason mierzonych przeze mnie egzemplarzy, zamiast eksponować moje walory, tylko je deformował. Sprzedawczyni cierpliwie przynosiła coraz to inne modele, zabierając te, które na mnie nijak nie pasowały. Potem dołączyła do niej koleżanka. I to było bingo!

Jak ktoś mówi, że "rudy to wredny", wezmę go za rękę i osobiście zaprowadzę do tego sklepu, żeby odszczekał te stereotypowe bzdury. Z włosami jak marchewka; zaangażowaniem i energią, która aż ją rozpierała; wzrokiem niczym promienie Rentgena prześwietliła mój biust, po czym przyniosła kilka fasonów, które okazały się pasować idealnie. Niczego nie wciskała mi na siłę, wręcz przeciwnie - fachowo oceniała jak się prezentują. Wyszłam dokładnie z tym, z czym chciałam i zamierzałam, czyli z białym i czarnym fantastycznie dobranym biustonoszem. Od Rudej (przynajmniej z piętnaście lat młodszej ode mnie) usłyszałam, że mam jędrne piersi i nie posiadam dodatkowych fałdek tłuszczowych na plecach, których nie musiałam upychać do miseczek.

A propos rozmiarów... Każda firma ma własne, różniące się od innych marek. Sama tego doświadczyłam, mierząc staniki od 65G, przez 70F do 75E. Jak mawiają: "na oko to chłop w szpitalu umarł", więc nawet gdyby Mąż chciał mnie zaskoczyć samodzielnym zakupem - mimo szczerych chęci - niekoniecznie trafiłby w dziesiątkę.