Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

środa, 8 lutego 2012

259. Siedem


"Jest mroźne zimowe przedpołudnie. Pewna kobieta nie może usiedzieć w domu. Jest bardzo zdenerwowana. W końcu wychodzi. Jedzie kilka przystanków autobusem, dalej idzie pieszo. Nie ma jeszcze dziesiątej, ale ona stoi już przed sklepem, niecierpliwie czekając na jego otwarcie. Ma na sobie czerwony płaszcz, jest wysoka i ma długie blond włosy, które wymykają się jej spod kaptura na głowie. Zauważa, że nie jest tam sama. Widzi młodego, średniego wzrostu chłopaka z plecakiem, ubranego w grubą czerwoną kurtkę, który najwyraźniej przyszedł tutaj w tym samym celu. Kiedy otwierają się drzwi, ona wpada do środka jak burza. Po chwili wychodzi, a na jej twarzy gości uśmiech. W ręce trzyma dwa kartoniki, na których kupno czekała osiem długich lat. Wciąż nie może uwierzyć w swoje szczęście. Dopiero po chwili jej zamyślenie przerywa głos chłopaka, który kilka minut wcześniej czekał razem z nią przed sklepem. Nawiązują krótką rozmowę i wymieniają się telefonami, po czym każde z nich udaje się w swoją stronę".

Powyższy cytat jest moim własnym, pochodzącym z wpisu nr 25 na tym blogu. Właśnie tak poznałam obecnego Męża. Było to dokładnie siedem lat temu - 8 lutego 2005. W tym czasie mieszkaliśmy w siedmiu różnych miejscach i chyba na tym magia tej cyfry się kończy. Wciąż jednak jesteśmy razem - mimo przestróg i ostrzeżeń "wujków i cioć dobra rada". Na przekór tym, którzy nie wierzyli w trwałość i siłę naszego związku, nie rozstaliśmy się. Każdego dnia odkrywam, że można na nowo zakochiwać się w swojej Drugiej Połówce, która potrafi nieraz zaskoczyć i dla której moje zachowania i reakcje również są czymś niespodziewanie miłym.

Śmieję się na samą myśl o tamtym naszym spotkaniu pod sklepem, bo gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że ten młody, średniego wzrostu chłopak z plecakiem, ubrany w grubą czerwoną kurtkę, za kilka lat będzie moim Mężem, puknęłabym się w czoło i stwierdziła, że to niemożliwe. A jednak...
  
Mężu - specjalnie dla Ciebie - dobrze wiesz dlaczego akurat ta konkretna piosenka z tego konkretnego koncertu: