Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 10 lutego 2012

264. Jak być dobrą żoną


„Jak być dobrą żoną: gdy mąż wraca z pracy, powinnaś mieć gotowy obiad; planuj, nawet dzień wcześniej, co dobrego ugotować, aby nie spóźnić się z przygotowaniem posiłku. Należy się przygotować: odpocznij przez kwadrans, a dzięki temu, kiedy mąż wróci, będziesz wyglądać świeżo. Popraw makijaż, wpleć wstążkę we włosy. On spędził dzień wśród zapracowanych ludzi. Ty bądź nieco bardziej interesująca. Po nudnym dniu być może będzie potrzebował nieco podniesienia na duchu". Powyższą definicję znalazłam w Internecie i jest to fragment jakiegoś podręcznika wydanego w 1960 roku.

Pamiętam jak razem z Mężem wybieraliśmy czytania, które mieliśmy usłyszeć podczas mszy na naszym ślubie w kościele. Bardzo obruszyłam się na ten, w którym żona miała być "służebnicą i ozdobą" i od razu go odrzuciłam. Do tej pory Dyrektor Wykonawczy używa tych określeń kiedy czymś Mu podpadnę, żeby mnie rozzłościć.

Dobra żona według niektórych panów podaje Mężowi kapcie, kiedy ten tylko przekroczy próg domu. Potem przynosi mu piwo i gazetę oraz pilot do telewizora. Biorąc sobie do serca zarówno powyższy cytat sprzed ponad pół wieku, jak i poprzednie zdanie, stwierdzam, że nijak się nie łapię na dobrą żonę.

Nie umiem, nie lubię i nie gotuję. Moja działalność twórcza w kuchni ogranicza się umiejętności zrobienia herbaty lub kawy (jak jestem sama i chce mi się pić), kanapek (jak jestem głodna, a Druga Połówka jest w pracy), jajecznicy (od niedawna i tego zaniechałam, bo okazało się, że Małżonek robi o niebo lepszą) oraz wymieszania składników wszelakich sałatek owocowo-warzywnych (do krojenia się nie dotykam), ewentualnie podgrzania tego, co ugotuje Mąż. Zdarza mi się czasem pozmywać, ale uczciwie przyznam, że rzadko to robię. Przez żołądek nie trafiłabym do niczyjego serca, a już na pewno nie do serca takiego łakomczucha, jakim jest Dyrektor Wykonawczy.

Mam za to kilka innych zalet (bardziej lub mniej przydatnych) oraz poletek, na których się spełniam, robiąc wiele twórczych rzeczy dla siebie oraz Męża oddzielnie, ale również dla nas wspólnie. Nie będę jednak o nich pisać, bo wyjdzie na to, że się chwalę. Wolę nie wypowiadać się do końca, przemilczając niektóre kwestie celowo i świadomie. Wiem jedno - na pewno jestem szczęśliwą żoną, a szczęśliwa żona to dobra żona.