Wybrałam się do księgarni, żeby odebrać mój i Męża prezent w postaci tomu wierszy Wisławy Szymborskiej. Nie przypadek, że akurat dzisiaj... Przy okazji zrobiłam też mały rekonesans.
Zamarzyły mi się bowiem kolczyki - takie proste i długie - aż do ramion. Nie przepadam za biżuterią, ale mam ogromną słabość właśnie do kolczyków. Mąż o tym dobrze wie, bo obdarowywał mnie nimi dość często - zwłaszcza za czasów panieńsko-kawalerskich. Wchodziłam do kilku sklepów, zupełnie jakbym szła, kierując się mapą - nie tylko miejsc, lecz przede wszystkim wydarzeń i okoliczności. Nasz szlak wspomnieniowy...
Wciąż mam takie śmieszne czarno-białe pudełeczko w kształcie pingwinka, w którym była pierwsza para, jaką dostałam w prezencie od swojej Drugiej Połówki - srebrne wkręty z bursztynkami. Do nich mam największy sentyment. Potem było jeszcze kilka innych - zarówno opakowań, jak i kolczyków. Te najważniejsze pamiętam najlepiej.