Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 17 lutego 2012

272. Kamyk w bucie


W ubiegłym tygodniu złapałam się na tym, że zapomniałam nazwiska swojej ostatniej terapeutki. Dziwne, bo raczej mam dobrą pamięć - niektórzy nawet twierdzą, że zbyt dobrą. Tamto zdarzenie - paradoksalnie - ucieszyło mnie, gdyż oznacza, że normalnieję, gubię gdzieś swój perfekcjonizm, który często uwiera mnie jak kamyk w bucie.

Obawiałam się końca terapii. Zastanawiałam się jak to będzie. Czwartek, godzina trzynasta przecież zawsze był zajęty spotkaniem. Okazało się, że nie tęsknię, nie mam potrzeby, nie brak mi tamtych czterdziestu pięciu minut sam na sam w gabinecie. Czasem myślę o mojej terapeutce, ale bardziej w kontekście jej ciąży - jak kobieta o kobiecie.

Nieraz pojawiają się również chwile, w których wydaje mi się, że ona byłaby ze mnie dumna lub odczuwałaby satysfakcję, gdybym jej o czymś opowiedziała. Potem sama siebie przywracam do porządku, że to przecież ja mogę i powinnam być z siebie dumna i mieć satysfakcję, nie ona.

Moje małe sukcesy zawierają się w kilku pojęciach - takich jak: spokój, wyciszenie, poskramianie złości, asertywność, czy pozytywne myślenie. Na razie tyle, ale dla mnie to dużo, choć jeszcze wciąż za mało. O - i znowu włącza się perfekcjonizm. Przynajmniej teraz już go widzę, więc - bez żalu - wyrzucam.