Gdzieś w sieci krążyła kiedyś taka zabawa, w której można było się dowiedzieć jak brzmiałoby nasze imię i nazwisko po japońsku. Ja już swoje mam - bynajmniej wzięte nie z tamtej aplikacji, lecz prosto z życia. Wymyślił mi je Mąż.
Jasama - bo według słów Dyrektora Wykonawczego nie daję sobie pomóc - szczególnie w kwestii dźwigania, układania, chowania, wieszania, składania i tak dalej. Wszystko jest nie tak, jakbym chciała, bo oczywiście ja sama zrobiłabym to szybciej, lepiej, dokładniej i tym podobne.
Szukamhaka - bo wiecznie patrzę i sprawdzam poczynania Męża oraz czepiam się - i tu wracamy do mojego nowego imienia - gdyż ja sama zrobiłam to...
Jasama Szukamhaka to ponoć dwie moje największe wady, jak zeznał Dyrektor Wykonawczy. Jest jeszcze trzecia - podobno do momentu wstania z łóżka jestem żoną, a potem zamieniam się w praczkę, sprzątaczkę i jeszcze wiele innych, tylko nie małżonkę.