Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

poniedziałek, 27 lutego 2012

287. Lojalność


Może jestem naiwna i mam zbyt wyidealizowany sposób patrzenia na świat, ludzi i relacje panujące między nimi, ale mam takie poczucie, że jeśli rozmawiam z kimś emocjonalnie mi bliskim i zwierzam się tej osobie z czegoś bardzo osobistego, nie muszę już zaznaczać, żeby to, co jej powiedziałam, zachowała dla siebie.

Lojalność - jedno słowo, które wszystko wyjaśnia, a którego zabrakło mi w przypadku dwóch kobiet, z którymi jestem niezwykle silnie związana. Właściwie powinnam w poprzednim zdaniu użyć czasu przeszłego, bo od nich samych dowiedziałam się, że treść naszych rozmów przekazywały mojej matce. Teraz już wiem skąd moja rodzicielka od kilku miesięcy jest dobrze zorientowana w pewnych sprawach z naszego małżeństwa.

Najgorsze jest to, iż obie panie nie widzą nic złego w swoim postępowaniu - wręcz przeciwnie - twierdzą, że chciały i nadal chcą dobrze. Ich zachowanie doprowadziło do tego, że już im nie ufam i raczej to się nie zmieni. Nie obraziłam się na nie, ale nie mam zamiaru rozmawiać z nimi tak otwarcie, jak to miało miejsce do tej pory.

Moja matka, odkąd sięgam pamięcią, mieszała się do wszystkich moich znajomości - bynajmniej bez mojej wiedzy. Potrafiła grzebać mi w notesie, czy kalendarzu, żeby znaleźć numer telefonu do ówczesnych koleżanek. Potem do nich dzwoniła, próbując dowiedzieć się czegoś o mnie. Zamiast spytać własną córkę, wyręczała się innymi osobami. Dwie z nich miały na tyle odwagi, żeby się sprzeciwić jej metodom manipulacji i dały mi znać co ona wyprawia i do czego jest zdolna.

W świetle całej działalności matki w przeszłości nawet nie byłam jakoś strasznie zaskoczona ostatnimi wydarzeniami. Nie sądziłam tylko, że jeszcze jej nie przeszło, bo myślałam, że dała już sobie spokój z dziecinnymi zachowaniami, mającymi na celu skłócenie mnie z bliskimi osobami. A jednak nie. Cóż...

Było mi przykro, nawet bardzo, bo kiedy się dowiedziałam o wszystkim, poczułam złość i żal. Emocje opadły, a ja patrzę racjonalnie na zaistniałą sytuację. Matce ufać nie mogłam nigdy. Tym, co zrobiła teraz, samej sobie wystawiła świadectwo. A tamte kobiety dały się złapać w sieć, jaką zastawiła na nie moja rodzicielka. We trzy się zamotały na dobre. Niech więc tak zostanie. Nie będę się bawić w pająka.