Zajadając emocje związane ze stresem przed wczorajszym spotkaniem z Pierwszą, w ciągu pół godziny pochłonęłam całe piętro ptasiego mleczka, czyli dwadzieścia sztuk. Było mi tak słodko, że jak poszłyśmy do kawiarni, w zupełności wystarczyło zamówienie latte macchiato.
Nie rozmawiałyśmy ze sobą około pięciu lat, a miałam wrażenie jakby ten czas w ogóle nie istniał - jakbyśmy rozstały się tydzień temu. Niejednokrotnie miewałam podobne odczucia - dużo zależy od emocjonalności, otwartości, szczerości i - przede wszystkim - chęci obu stron do rozmowy. Nawet nie musiałyśmy się jedna drugiej tłumaczyć - kiedy, gdzie, jak i dlaczego przestałyśmy się kontaktować. Nie pamiętałyśmy tak naprawdę o co nam wtedy poszło. Nie było więc wypominania, licytowania się, udowadniania racji. Był między nami dialog i umiejętność słuchania. Obie doszłyśmy do tego samego wniosku - że byłyśmy okropne dla siebie.
Wróciłam do domu uskrzydlona tamtym spotkaniem. Nie przeszkadzał mi mokry od deszczu płaszcz, czy ociekający wodą parasol. Włączyłam laptop, odebrałam pocztę, a w niej znalazłam mail od Trzeciej - wysłany w czasie, kiedy byłam w kawiarni z Pierwszą. Jego treścią były miłe, ciepłe słowa i chęć zobaczenia się ze mną. Dwie odzyskane, bliskie mi, osoby - w ten sam dzień. I jak tu się nie cieszyć?
Po raz kolejny zrozumiałam, że nigdy nie wolno tracić nadziei - żeby nie wiem jak ciemno było, któregoś dnia na pewno zaświeci słońce. Warto być cierpliwym i dać drugiej stronie czas na podjęcie decyzji. Tak niewiele potrzeba, aby odnowić kontakt. Wystarczy tylko chcieć...