Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 13 marca 2012

309. Dezinformacja


Wczoraj byłam na kontrolnej wizycie u endokrynologa. W kolejce kilka pań, więc zaczęłam rozmawiać z tą, która przyszła przede mną. Tak się jakoś zgadałyśmy, że podała mi nazwisko ginekologa, do którego sama chodzi - oczywiście w ramach NFZ. Nie miała przy sobie żadnego namiaru, ale jak tylko przyszłam do domu, wpisałam nazwę przychodni i znalazłam telefon do rejestracji. Zadzwoniłam. Dowiedziałam się, że ginekolog przyjmuje pod innym numerem, który dostałam od rejestratorki. Wczoraj już nikogo tam nie było, więc dziś rano spróbowałam. Od pani, która odebrała połączenie, dowiedziałam się, że lekarz, który mnie interesuje, tam nie pracuje...

Konsternacja i zdziwienie malowały się na mojej twarzy. Nie mogłam się pomylić, gdyż przychodnia znajduje się przy malutkiej i króciutkiej osiedlowej uliczce. Żadnej innej tam nie ma. Jako że jest ona w pobliżu miejsca pracy Męża, ten zadeklarował się, że dziś tam pójdzie i sprawdzi naocznie. Zadzwonił do mnie i co się okazało? Ów ginekolog jednak tam pracuje. Dyrektor Wykonawczy zapisał sobie godziny przyjęć i numer, który jest dokładnie tym samym, pod który telefonowałam wczoraj.

Teraz to już naprawdę nic nie rozumiem, ale spróbuję jeszcze jutro rano skontaktować się z rejestracją, bo ktoś tam chyba nie ma bladego pojęcia na czym polega prawdziwa i rzetelna informacja.