Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 16 marca 2012

315. Jak dobrze mieć sąsiada


Spotkałam się z moją koleżanką, którą poznałam na kolonii sto lat temu. Widujemy się tak średnio co trzy miesiące, mimo iż mieszkamy w tym samym mieście, ale cieszy mnie każda możliwość rozmowy z nią. Poszłam pomimo bólu, choć Mąż namawiał mnie na wizytę u mojego lekarza rodzinnego. Mam dość medyków na ten tydzień. Wybrałam spotkanie z dawno niewidzianą znajomą.

W drodze na przystanek natknęłam się na Sąsiadkę z Młodszą Sąsiadeczką, która podbiegła do mnie i swoim słodkim głosikiem powiedziała:
- Dzień dobry ciociu. Przyjdziesz teraz do nas? Proszę...
- Przyjdę, ale jak wrócę, bo teraz idę się z kimś zobaczyć - odpowiedziałam.
- Za ile przyjdziesz?
- Mniej więcej za dwie godziny.
- No dobrze, ale przyjdź.
- Przyjdę na pewno.

Zeszło mi prawie cztery godziny, ale w drodze powrotnej - zgodnie z obietnicą - zapukałam do drzwi Sąsiadów. Byłam zmarznięta, bo spacerowałyśmy trochę z moją znajomą, choć udało się nam też wejść na kawę do cukierni.

Sąsiadka jakby czytała w moich myślach, bo od razu zrobiła mi gorącą herbatę z cytryną, dała talerz ciepłego rosołu, a potem jeszcze dostałam dużą miseczkę Strogonowa. Był tak pyszny (zresztą jak wszystko, co tam zawsze jadłam), że nie obyło się bez dokładki. W międzyczasie wrócił z pracy Sąsiad, więc skoro rodzina w komplecie, podziękowałam i przyszłam do domu. Oni mają tak mało czasu dla siebie, że nie miałam sumienia im go jeszcze zabierać.

Dla Męża mam dwa czekoladowe jajeczka, które są prezentem od Młodszej Sąsiadeczki. Dla łasucha w sam raz. Ucieszy się jak mu je dam.