Charlie Chaplin, Benny Hill, Jaś Fasola, Monty Python, Flip i Flap oraz wielu, wielu innych. Co ich łączy? Dwa słowa.
Absurdalne, cyniczne, ironiczne, sarkastyczne, złośliwe, inteligentne, osobliwe, prostackie, wulgarne, sytuacyjne - nazw, odniesień i kontekstów jest cała masa.
Poczucie humoru, bo o nim oczywiście mowa, pomaga w życiu. Rozładowuje napięcie, łagodzi konflikty, rozwesela, poprawia nastrój. Pod jednym warunkiem - ludzie muszą je rozumieć; odbierać na tej samej, humorystycznej, fali. W przeciwnym razie totalna klapa.
Żart można przemycić prawie wszędzie. Osobiście lubię zabawy słowne, którym oddaję się dość często również i w tym miejscu. Jako że nie jestem zwolenniczką używania emotikonek w postach, próżno ich u mnie szukać. Komentarze to inna bajka. Tam sobie pozwalam, bo z doświadczenia przekonałam się, że bywałam opacznie odbierana, gdy ich nie wstawiałam.
Pamiętam słowa mojej znajomej ze świata realnego, która powiedziała mi, że jak czytała moje posty, zauważyła, że mam specyficzne poczucie humoru. Podobnie jak Autostopowicz, więc - między innymi - dlatego tak dobrze się rozumiemy.
Na co dzień razem z Mężem całkiem naturalnie udoskonalamy "warsztat". Czasem żałuję, że nie jestem w stanie spamiętać naszych słów, ale ulatują tak szybko, że ciężko je potem odtworzyć. Szkoda wielka, bo niektóre bywają całkiem niezłe. Może kiedyś...