Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 10 kwietnia 2012

358. Dylemat Autostopowicza


Wczoraj wieczorem nareszcie udało się i mnie, i Mężowi, porozmawiać z Autostopowiczem, z którym nie mieliśmy prawie żadnego kontaktu (nie licząc jednego telefonu od niego wykonanego z Krakowa, do którego zawitał w przerwie w podróży) od czasu jego kolejnej wyprawy. Już w tamten piątkowy poranek, kiedy rozpromienionym głosem na moje pytanie: „jak jest?”, odpowiedział jednym słowem: „niebywale”, czułam, że jest szczęśliwy. Wtedy też wspomniał, że poważnie rozważa przeprowadzkę do Albanii. Myślałam, że za tą decyzją kryła się jedynie pewna poznana tam młoda kobieta. Otóż nie, bo w śmigus dyngus na moją głowę wylało się całe wiaderko nowych wiadomości – najświeższych.

Autostopowicz poznał na miejscu pewną parę – Francuzkę A., która uczy tam ojczystego języka oraz E. – rodowitego Albańczyka, prowadzącego knajpkę, człowieka pełnego pomysłów, znającego języki obce i otwartego na świat oraz ludzi. Od słowa do słowa cała trójka zaczęła wcielać w życie obszerny pomysł ożywienia turystyki w regionie, a nasz Przyjaciel tak się na niego nakręcił, że poprosił siostrę, która została we Wrzeszczu w jego mieszkaniu, żeby przysłała mu trochę rzeczy, typu ubrania, korki i laptop. Spontanicznie postanowił bowiem nie wracać do kraju.

Przez tydzień prace nad projektem szły pełną parą. Autostopowicz mieszkał u A., z którą się świetnie dogadywał. Zresztą, jak znam go dokładnie sześć i pół roku wiem, że ma fantastyczne kontakty chyba ze wszystkimi kobietami – nawet z tymi byłymi. Ich obopólna sympatia wynikała zatem z podobnych zainteresowań i tematów do rozmów. Wszystko fajnie, tylko E. poczuł się zagrożony i zazdrosny o A. Całkowicie bezpodstawnie. Nasz Przyjaciel – niczym w melodramacie – widząc, co się święci, nikomu nic nie mówiąc, spakował się i wyjechał, zostawiając list pożegnalny z wyjaśnieniem. Po powrocie do domu wysłał jeszcze obszerny mail i dostał odpowiedź od tamtej pary, w której oboje namawiali go do powrotu i do kontynuacji planów związanych z turystyką. W najbliższy piątek upływa termin ostatecznej decyzji.

Byłam w szoku, kiedy to wszystko usłyszałam. Tym bardziej, że Autostopowicz sam przyznał, iż liczy się z moim zdaniem jako osoby „inteligentnej i rozsądnej”. Moją pierwszą reakcją było stwierdzenie, że jego historia to idealny temat na post. Dostałam więc od niego zielone światło, aczkolwiek przed publikacją cały tekst wyślę do autoryzacji zainteresowanego, żeby nie było jakichkolwiek przekłamań, czy prób mataczenia z mojej strony.

Na świeżo przyszła mi do głowy tylko jedna myśl – że takie szalone i spontaniczne zachowanie pasuje mi do osoby naszego Przyjaciela. To człowiek, który sam sobie jest sterem, żeglarzem i okrętem. Jak kot chodzi własnymi ścieżkami, ma ogromną potrzebę wolności, prywatności i niezależności, potrzebując do życia niewiele, gdyż przedmioty, które posiada ogranicza do minimum. Bardziej od straty pieniędzy, czy rzeczy materialnych bolałaby go utrata wiary i zaufania w ludzi. Ostatnia poruszona przeze mnie kwestia jest istotna w ewentualnych planach wyjazdu do Albanii, gdyż to Autostopowicz miałby zainwestować w ten interes z turystyką. E. – jako miejscowy – załatwia wszelkie formalności w urzędach.

Rozmawialiśmy z Mężem o całej sprawie. Dyrektor Wykonawczy miał kilka pytań dotyczących ekonomii Albanii, ale także kwestii religijnych, które szczególnie w tamtym rejonie nie są bez znaczenia. To jego głos tak naprawdę był rozsądkowym – zresztą jak zawsze w naszym związku. Jeśli o mnie chodzi, wciąż myślę i zastanawiam się gdzie się umiejscowić i co poradzić naszemu Przyjacielowi.

Moje obawy, wątpliwości i lęki o niego związane są z jego charakterem. Czy samotnik z wyboru będzie w stanie odnaleźć się we współpracy z innymi? Czy, inna od polskiej, mentalność mieszkańców nie stanie na przeszkodzie w realizacji marzeń? Czy A. i E. nie oszukają Autostopowicza? Jak on sam odnajdzie się w życiu na obczyźnie, bo przecież kilkunastodniowy pobyt nie jest równoznaczny z codziennym stawianiem czoła zwykłym problemom? Czy ten wyjazd nie jest jedynie ucieczką od rutyny, samotności, wspomnień i przeszłości?

Jednego jestem pewna – zazdroszczę naszemu Przyjacielowi odwagi i wiary, jak również spontaniczności w podejmowaniu decyzji, a nawet pewnego szaleństwa w tej materii. Boję się o niego jak o bliską mi osobę. Nie chciałabym, żeby stała mu się jakaś krzywda, ale wiem, że to dorosły i mądry człowiek, więc da sobie radę – bez względu na to, co będzie.

Wszyscy jego znajomi przyklasnęli temu pomysłowi. Jego własna siostra też. Tylko rodzice są przeciwni, ale w sumie wcale im się nie dziwię, bo nie chcą fizycznie stracić syna. A ja? Życzę mu szczęścia, więc jeśli doświadczył go w Albanii, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko być i wspierać Autostopowicza w tym wyborze – o ile oczywiście go ostatecznie dokona.