Obie, choć tak różne, jesteśmy tak podobne. Wrażliwe i empatyczne, uważne. Siedziałyśmy w przytulnej kafejce i rozmawiałyśmy. Słuchałyśmy jedna drugiej. Ile to czasu minęło od naszego ostatniego spotkania i rozmowy w cztery oczy? Trzy, a może cztery lata. W międzyczasie pozostawały jedynie telefony, a to nie to samo przecież.
I jej, i mnie było trudno mówić o pewnych sprawach. Jej brakuje tego, co mam ja, a mnie tego, co ma ona.
- "Nie wiem czy mogę ci o tym wszystkim opowiadać" - usłyszałam, kiedy spytałam jak zmieniło ją macierzyństwo.
- "Chcę, żebyś mi o wszystkim opowiedziała. Ja tylko nie wiem jak zareaguję, ale mów, proszę" - odpowiedziałam.
Jej uważność kontra moja szczerość. A potem role się odwróciły.
- "Jak układa Ci się z mężem?" - spytała mnie.
- "Nigdy nie wyobrażałam sobie, że w małżeństwie można być aż tak blisko"- odparłam.
Obie miałyśmy łzy w oczach. Każda z innego powodu. Gdyby połączyć nasze spełnione i niespełnione potrzeby w jedność, byłybyśmy kompletne.
- "Powiedz mi co jest lepsze - kochać i czuć się kochaną, ale nie mieć pieniędzy czy móc pozwolić sobie na każdą zachciankę, lecz być pozbawioną miłości?" - padło z jej ust.
- "Trudne pytanie, ale chyba jednak wolę uczucie i bliskość, bo tego nikt i nic nie jest w stanie mi odebrać, a pieniądze zawsze można stracić, a jeśli się pojawią nie zmienią naszych uczuć" - odpowiedziałam.
Paradoksalnie - mimo całkowicie odmiennych sytuacji, w jakich jesteśmy obecnie - zrozumiałyśmy się bez problemu. Wystarczył uścisk naszych dłoni, spojrzenie i słowa: "brakowało mi ciebie"...