Tym razem to Mąż na mnie czekał wczoraj w domu i to on otwierał mi drzwi. Wróciłam bowiem dopiero przed północą ze spotkania z Trzecią. Gdyby nie telefon od Dyrektora Wykonawczego, pewnie zostałabym jeszcze dłużej, bo czas biegł tak szybko, że nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak późna jest już pora. Zegarek na ręce pozostał jedynie bezużytecznym rekwizytem.
Kilka lat minęło, a my wciąż głodne siebie i zachłanne na emocje. Nie dało się poruszyć wszystkich tematów, ale wierzchołek góry lodowej już za nami. Fantastyczne to uczucie słuchać, mówić i rozumieć się nawzajem. Po tak długim okresie milczenia. Klamrą spięłyśmy przeszłość - bez pretensji, wyrzutów, obwiniania. "Przepraszam" wystarczyło w zupełności. I przytulenie, w którym zmieściły się wszystkie tęsknoty oraz niewypowiedziane słowa.