Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

środa, 18 kwietnia 2012

369. Przebaczenie


Najtrudniej jest wybaczyć samej sobie. Znam to z autopsji i niejednokrotnie o tym wspominałam. W kontekście relacji z Mężem i moich - jeszcze wtedy - niekontrolowanych wybuchów złości. W tamtych sytuacjach czułam się tak potwornie winna. Nie ma już takich sytuacji. Nie krzyczę, nie wściekam się z byle powodu. Na bieżąco mówię o wszystkim, co mnie denerwuje w zachowaniu Dyrektora Wykonawczego. Na wiele kwestii przymykam oko. Jeszcze inne obracam w żart. Bo nie warto marnować życia na bezsensowne kłótnie. Wreszcie zmądrzałam, dojrzałam i zrozumiałam.

Sytuacja w domu u rodziców też się zmienia. Z matką odzywamy się do siebie już nie tylko w sprawach bieżących i codziennych. Zdarza się nawet, że gdzieś pomiędzy słowami zażartujemy z czegoś. Dzisiaj przyszła spytać czy mogę jej pożyczyć szare nici, a potem przyniosła pokazać mi golf, który sobie kupiła. Nie robi nam na złość, co było normą jeszcze kilka miesięcy temu. Stara się - to widać. Zauważyłam, że mój spokój udziela się i jej. Do czasu jak ojciec jej nie zdenerwuje. Ona się go panicznie boi - dlatego żyje w wiecznym stresie, który przekłada się na jej podupadające zdrowie. Przykro się patrzy na takie sytuacje. Szczególnie z perspektywy dorosłej osoby, też żony.

Ojciec - w przeciwieństwie do matki - jest coraz gorszy. Zgorzkniały, nieszczęśliwy, zrzędzący, narzekający, pokrzywdzony przez życie i ludzi - przynajmniej tak twierdzi od lat - że wszyscy dookoła niego są źli i tylko czekają, żeby go oszukać, okraść, okłamać. Jak przedstawiają się fakty? Napiszę tylko o tym, czego jestem pewna i o czym wiem, co widziałam i czego doświadczyłam. Bynajmniej nie o swoim dzieciństwie, bo ten rozdział zamknęłam już na terapii i nie mam potrzeby go otwierać ponownie.

Mój ojciec ma starszego o osiem lat brata. Wychowywała ich jedynie matka, gdyż dziadek przepadł bez wieści podczas wojny i nigdy nie odnaleziono żadnej informacji na jego temat. Nigdzie nie ma jego grobu, o którym byśmy wiedzieli. Babcia pracowała aż do emerytury. Brat ojca ożenił się i - z tego, co wiem - do tej pory nie mają dzieci. Mieszkali w tym samym mieście, co my, ale potem wyprowadzili się gdzie indziej. Ojciec nigdy nie utrzymywał kontaktu z bratem, ani bratową, a temat ten jest zakazany w naszym domu. Nie wiem co się stało, ale i ja nie pamiętam żadnego spotkania ze stryjem jako dziecko. Jego żonę widziałam tylko raz - kiedy jako mała dziewczynka wyszłam z babcią na spacer, zjawiła się ona. Pamiętam, że była bardzo miła i poszła ze mną do księgarni, gdzie kupiła mi jakąś układankę.

Babcia mieszkała z nami, ale kiedy miałam dziesięć albo jedenaście lat wyprowadziła się na drugi koniec miasta. Nie wytrzymała awantur, jakie wszczynał mój ojciec jak przychodził pijany. Wiem, że w tej przeprowadzce pomagał babci stryj, który miał zakaz wstępu do naszego mieszkania, więc jeśli chciał się z babcią spotkać, pisał do niej list (nie mieliśmy telefonu) i umawiali się gdzieś na osiedlu. Ojciec, razem z matką i ze mną, odwiedził babcię tylko raz w jej nowym lokum. Potem tylko ja do niej jeździłam - przeważnie raz w miesiącu, bo tylko na tyle miałam pozwolenie.

Babcia coraz bardziej podupadała na zdrowiu, więc matka załatwiła jej miejsce w domu opieki. Niedługo potem jej teściowa zmarła. Na pogrzebie, który miał miejsce w rodzinnej wsi babci, po raz ostatni widziałam stryja. Nie rozmawiałam z nim, bo zaraz po ceremonii wróciliśmy z rodzicami pociągiem do domu. Próbowałam pytać ojca o jego brata i bratową, ale on zawsze wtedy wpadał w furię i robił awanturę.

Nie wiem dlaczego, nie wiem kiedy, nie wiem jak i po co, ale wciąż zastanawia mnie dlaczego dorosły mężczyzna wyrzuca ze swojego życia jedynego brata i jego żonę, a potem własną matkę. Od czasu mojego poronienia emocjonalnie wyrzucił także mnie oraz Męża. Nie odzywa się do nas od kilkunastu miesięcy, a na każdym kroku daje nam do zrozumienia, że nasza obecność jest niepożądana pod dachem jego mieszkania. Chciałabym dotrzeć do tego człowieka, ale on jest nieugięty i nieprzejednany.

Mimo to, wreszcie mogę śmiało napisać, że przebaczyłam swoim rodzicom. Bez nienawiści i złości. Żal i poczucie krzywdy zostawiłam na terapii indywidualnej. Szkoda mi matki i ojca. Naprawdę. Mnie jest lżej, bo wybaczenie przynosi ulgę. Ogromną. W tej kwestii także zmądrzałam, dojrzałam i zrozumiałam.