Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

środa, 2 maja 2012

394. Wspomnienie


Było idealnie - ciepło, ale nie gorąco, a do tego wiał wiatr. Samo południe, słoneczko świeciło, kwitły kasztany. Mój kolega, który zgodził się zostać naszym fotografem w tym szczególnym dniu, stwierdził, że idealna pogoda do robienia zdjęć. W kościele nawet nie musiał używać lampy. Kamerzysta dyskretnie rejestrował całą ceremonię.

My oboje przejęci. Najważniejsza w życiu przysięga. Przed Bogiem. Ślubowaliśmy sami, bez pomocy księdza. Znaliśmy słowa na pamięć. Co wieczór je ćwiczyliśmy przed zaśnięciem, a i tak Mąż się pomylił. Urocze to było: "biorę sobie Ciebie" powiedział. Do teraz się z tego śmieje, że przecież egoistycznie mnie SOBIE wziął za żonę.

Pomyłek było więcej - kolega nie mógł znaleźć odpowiedniego psalmu i w końcu zaśpiewał coś innego. Tak się potem zestresował, że uniemożliwił znajomemu drugie czytanie. Kazanie mieliśmy bardzo osobiste, przygotowane specjalnie dla mnie i Męża przez naszego kochanego proboszcza. Na koniec - zamiast marsza Mendelssohna - wybrana przez nas piosenka.

Sukienkę mam do dziś. Leży w pawlaczu - długa, prosta i zwiewna, w kolorze ecru. Do tego szal i obowiązkowa torebka. Welonu nie było - jako czterdziestoletnia panna młoda wyglądałabym w nim co najmniej dziwnie. Włosy splecione według mojego pomysłu, a w nich czerwone kwiaty - takie same, jak w bukiecie - zwykłym, skromnym i małym.

Mąż miał na sobie garnitur w kolorze kawy z mlekiem, z przewagą tego drugiego. Podobne buty. Koszula, kamizelka i fular w odcieniu ecru. Wyglądał poważnie i uroczyście.

Dzisiaj, podobnie jak rok i dwa lata temu, byliśmy w kościele na mszy w naszej intencji. Najważniejsze bowiem jest to, że - mimo problemów dnia codziennego - od trzech lat wciąż chcemy być ze sobą i za każdym razem możemy jedno drugiemu powtórzyć te same słowa przysięgi. Nic się nie zmieniło. Chociaż nie, przepraszam, zmieniło się - czuję, że Mąż kocha mnie bardziej, mocniej i głębiej. Wiem, że on odczuwa tak samo. Czego chcieć więcej?