Wszystko w życiu jest po coś. Banalne? Może, ale prawdziwe. Od ludzi, których spotykamy na naszej drodze zawsze możemy się czegoś nauczyć. Ze zdarzeń natomiast wyciągnąć wnioski i odrobić pracę domową na przyszłość.
Czasem chciałabym się pomylić. Czasem wolałabym nie mieć racji. Zarówno tamta pomyłka, jak i tamta racja uświadomiły mi (po raz kolejny), żeby nie zagłuszać w sobie wewnętrznego głosu, który słyszałam. Posłuchałam go - jak się okazało - na szczęście.
Boję się ludzi nieprzewidywalnych, nieobliczalnych i nierównych. Takich, którzy chcą pociągać za sznureczki mojego życia. Nie zgodziłam się być marionetką w czyichś rękach. Czułam bowiem, że tracę wolność i siebie. Powiedziałam stanowczo "nie".
Inni dali się omamić pięknymi słówkami i wzniosłymi ideami. Przyglądałam się temu z boku. Były nawet chwile, w których poczułam ukłucie zazdrości - że to mogłam być ja. Wróciły wspomnienia i wątpliwości, ale raz podjęta decyzja była ostateczna.
Teraz już wiem i mam pewność, że się nie pomyliłam. Miałam rację. Wcale nie czuję się lepiej z tego powodu. Szkoda mi tamtych osób. Cieszę się tylko z jednego, a mianowicie z tego, że lalkarz musiał odwołać przedstawienie z udziałem marionetek.