Nie ma we mnie zgody na pewne sformułowania, które usłyszałam dzisiaj z ust pani doktor. Medycyna jest tylko nauką, a lekarze jedynie ludźmi. I jedna, i drudzy mogą się mylić. I popełniają błędy. Przykłady? Proszę bardzo. Nie z Internetu, lecz z życia.
1. Młodsza Sąsiadeczka miała być dzieckiem z zespołem Downa. Tak wskazało badanie USG podczas ciąży. I co? Urodziła się zdrowa jak ryba.
2. Jedna z moich koleżanek dostała zaświadczenie od lekarza o swojej bezpłodności z powodu niedrożnych jajowodów, z którymi nie dało się nic zrobić. Żadnych szans na naturalne poczęcie - słowa doktora. I co? Jest matką zdrowego trzylatka - nie na skutek in vitro, ani inseminacji.
3. Kolejna znajoma - na skutek błędnej diagnozy - została poinformowana, że natychmiast musi się udać do szpitala na operację wycięcia wszystkich narządów kobiecych. I co? Inny lekarz poprawnie wykonał badanie i wystarczył kosmetyczny zabieg w miejscowym znieczuleniu.
Zaledwie trzy historie osób, które znam osobiście. O ilu nie wiem, bo nie każdy chce rozmawiać? A ile opowiedzielibyście mi Wy? Nie o to jednak chodzi. Przytoczyłam powyższe przykłady - jak zwykle - nie bez powodu.
Podczas dzisiejszej wizyty spytałam o szanse na bycie matką. Usłyszałam, że muszę sobie przemyśleć tę kwestię, bo "to musi być odpowiedzialne macierzyństwo, gdyż koniecznie trzeba zrobić badania prenatalne, no bo wie pani, zespół Downa i inne choroby są bardzo częste w tym wieku, ale niech się pani nie martwi, w Polsce legalnie można taką ciążę usunąć do dwudziestego czwartego tygodnia i żaden lekarz nie pójdzie z tego powodu do więzienia, no chyba że zdecyduje się pani na uszkodzone dziecko" - oto słowa pani ginekolog.
Powtórzę raz jeszcze - nie ma we mnie zgody na pewne sformułowania! Odpowiedzialne macierzyństwo polega na decyzji o zabiciu człowieka we własnym łonie? Uszkodzony to może być zegarek, czy buty, ale nie dziecko! Usunąć ciążę - czemu przez usta lekarki nie przeszło słowo "dziecko"? Idąc tokiem myślenia pani doktor, eksterminujmy wszystkich, którzy odbiegają od ogólnie pojętej normy, bo są uszkodzeni - nie tylko tych z zespołem Downa, ale wszystkich - bez wyjątku.
Jestem zdegustowana. Jestem zniesmaczona. Nie chcę lekarza, którzy uzurpuje sobie prawo do wydawania wyroków życia lub śmierci. A co jeśli się pomyli? Wszak podane przeze mnie konkretne przypadki konkretnych osób okazały się medycznymi pomyłkami.
Jestem osobą wierzącą. Mam swoje sumienie. Mam też rozum. Mam również serce - czasem może zbyt wrażliwe i empatyczne. W każdym z nich rodzi się bunt przeciwko usłyszanym przeze mnie słowom.
Lekarz, który uzurpuje sobie prawo do bycia Bogiem, nie jest dla mnie wiarygodny. Medycyna to wiedza, wiara jest łaską. Ci, którzy według nauki mieli nie przeżyć, wciąż są na tym świecie - nie za sprawą medyków, lecz cudu, który dokonał się poza ich rozumem i zawodowym doświadczeniem.
Wiem, co mówię - sama jestem tego najlepszym przykładem. Żyję, choć w świetle tego, co mówili lekarze, nie miałam na to żadnych szans. Oni byli całkowicie bezradni. Bóg nie. Jeśli mam więc komuś ufać, zdaję się na Niego, nie na nich.