Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 15 maja 2012

414. Komunia


Stare, wyblakłe kolorowe fotografie. Na nich ośmioletnia, bardzo chuda dziewczynka w sukience przed kolano -  białej, plisowanej od karczku, ze stójką i rozszerzanymi długimi rękawkami obszytymi delikatnymi kwiatuszkami. Na szyi ma zawieszony złoty łańcuszek z krzyżykiem. Długie włosy kręcone na wałkach i prosta grzywka. Na głowie skromny wianuszek. Na rękach krótkie, białe, siateczkowe rękawiczki. W jednej ręce świeca, w drugiej mała torebka. Na nogach białe rajstopy i takie same buciki zapinane z boku na klamerkę. Na jednym ze zdjęć na dworze dziewczynka ma zarzuconą na ramiona robioną na szydełku pelerynkę.

Tak wyglądałam ponad trzydzieści lat temu - w dniu swojej Komunii Świętej. Moje koleżanki wizualnie nie różniły się niczym ode mnie - dosłownie kilka z nich miało sukienki długie aż do ziemi, które rzucały się w oczy na tle tych króciutkich. Żadnego makijażu, solarium, czy innych zbytków. Jedynie proste włosy nosiły ślady kręcenia.

Pamiętam, że moja chrzestna zawiozła mnie swoim samochodem do kościoła. Miała Fiata 125p i na tamte czasy to było coś w obliczu i zalewie "zwykłych" maluchów. Po ceremonii w kościele przyjechaliśmy do domu. Zjedliśmy obiad, na którym obecni byli moi rodzice, chrzestna z mężem, chrzestny z żoną i synem, dziadkowie ze strony matki oraz babcia - matka ojca. Razem ze mną jedenaście osób.

Oprócz wspomnianego już złotego krzyżyka na łańcuszku - prezentu od chrzestnego, dostałam radziecki zegarek od chrzestnej, kilka książek i kwiaty od dziadków, ślubną obrączkę od drugiej babci oraz rakietki do badmintona od rodziców. Dla mnie pamięć o obecności tych wszystkich osób na raz, w jednym miejscu i czasie; na uroczystości, której byłam główną bohaterką, do dziś została w sercu.

Pięcioro z nich już nie żyje - najpierw umarła babcia ze strony matki, potem babcia ze strony ojca, dziadek, chrzestny oraz mąż chrzestnej. Wszyscy oni są uwiecznieni na tych starych fotografiach, ale nie muszę na nie spoglądać, bo ich twarze mam wciąż przed oczami.