Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

czwartek, 31 maja 2012

438. Głupawka


Nie ma to jak specyficzne poczucie humoru spontanicznie konstruowane podczas rozmowy telefonicznej zainicjowanej przez bardzo bliską mi osobę, z którą osobiście spotkałam się na razie dwa razy w życiu, gdyż mieszkamy w innych miastach.

Jak tak sobie pomyślę, to w dość nietypowy sposób przyciągam i poznaję ludzi, którzy z biegiem czasu stają się dla mnie emocjonalnymi bratnimi duszami. Tak jak właśnie K. Po raz pierwszy zobaczyłam ją na żywo w dniu własnego ślubu, na który przyjechała specjalnie w związku z nim. Z ogromnym pluszowym misiem w dłoniach. Odwiedziła mnie jeszcze kilkanaście miesięcy po tamtym wydarzeniu i wtedy spędziłyśmy ze sobą kilka godzin. Teraz pewnie moja kolej, żeby wyruszyć na jej spotkanie, ale - póki co - wybieram się jak przysłowiowa sójka za morze. A kartka świąteczna i gazeta przysłana z Anglii przez pana o imieniu Marc czekają od Bożego Narodzenia.

Uśmiałam się tak straszliwie na początku naszej konwersacji, że aż zaczęłam płakać. Nie jestem w stanie odtworzyć naszych dialogów, ale było o braku celebracji przez nas wczorajszego Dnia Stanika (okazało się bowiem, że nie chodziłyśmy bez niego), jak również o dzisiejszym Dniu Bociana Białego (wzrostem może i pasuję, ale wagą już niekoniecznie), a także o jutrzejszym Dniu Dziecka, z okazji którego możemy z Mężem kupić sobie pączki (tę propozycję odrzuciłam) albo nie myć uszu (odpada, bo jak się kąpiemy, trudno jest robić to tak, by ich nie umyć), ale stanęło na tym, że uczcimy ten dzień truskawkami, które dzisiaj kosztowały 6,50 zł za kilogram. Z cenami był problem, bo K. stwierdziła, że u niej są po 14 złotych. Koniec końców wyszło na to, że za łubiankę, więc podobnie, bo już się wystraszyła, że jakieś zdzierstwo uskuteczniają na jej terenie.

Jestem więc w stanie głupawki potelefonicznej, co widać, słychać i czuć. Za to wyluzowałam się maksymalnie. Jeśli czegoś nie zrozumieliście, nie martwcie się, jutro powrócę w dawnej formie, ale teraz jeszcze sobie pozostanę w tym dziwnym stanie.