Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

środa, 6 czerwca 2012

448. Kibic bez telewizora


Przyszedł moment, w którym żałuję, że nie mamy z Mężem telewizora. Tak, tak - dobrze czytacie, nie pomyliłam się. Nie pogardziłabym odbiornikiem przez najbliższych kilka tygodni.

Od dziecka bowiem fascynowałam się piłką nożną. Jak tylko się dało, oglądałam mecze. Znałam na pamięć składy drużyn, a wyniki spotkań miałam w jednym paluszku. Ulubionymi piłkarzami byli zawsze bramkarze. Do dzisiaj pozostał mi do nich sentyment.

Gdybym mogła, począwszy od najbliższego piątku, usiadłabym przed telewizorem i oglądała wszystkie mecze. Klnąc przy tym jak szewc. Tak, tak - przed ekranem i pod wpływem emocji rzucałabym bluzgami na prawo i lewo. Nie wstydzę się, bo sytuacja wyjątkowa, więc można mieć dyspensę. Piwa tylko nie lubię, ale zastąpiłabym je sokiem albo wodą.

Szkoda że Mąż w ogóle nie jest zainteresowany futbolem. Co za facet? No tak - już kiedyś pisałam, że uzupełniamy się wzajemnie i rolami też się nieraz zamieniamy. No bo kto by uwierzył własnym oczom widząc obrazek, na którym żona nie może się oderwać od telewizora, a Mąż nie wie co ma ze sobą zrobić i jak przeżyć ten czas, kiedy do niej nic nie dociera, bo całym jej światem stają się faceci uganiający się za piłką.