Siadłam, pomyślałam i przetrawiłam. Wyciągnęłam powyjazdowe wnioski.
1. Jeśli w ciągu trzech dni trzy osoby mówią mi, że jestem gadułą, to nie jest dobrze. Muszę przestawić się na odbiór, w przeciwnym razie ludzie będą mieli mnie dosyć.
2. Mąż ma anielską cierpliwość i naprawdę mnie kocha, bo inaczej by mnie zostawił i poszedł sobie w drugą stronę. Muszę się więc przestać złościć o bzdety.
3. Bilety powrotne najlepiej kupować od razu po przyjeździe, albo jeszcze w miejscu zamieszkania. Dzięki temu można uniknąć zbędnego stresu i stania w kolejkach.
4. Przed wyjazdem trzeba sprawdzić w necie godziny odprawiania mszy w niedziele w pobliskich kościołach. Dzięki temu nie trzeba będzie szukać tego właściwego piechotą i w pośpiechu.
5. Dobrze jest zaopatrzyć się w jakąś kanapkę do pociągu zanim się dotrze na dworzec, bo potem zostają tylko suche obwarzanki popijane wodą.
6. Jak jest upał, to się nie wychodzi w samo południe na spacery w palącym słońcu, tylko siedzi w domu albo w cieniu na dworze. Potem nie trzeba dochodzić do stanu używalności na łóżku.
7. Przed jakimkolwiek innym wyjazdem nie będę sama pakować NASZEJ wspólnej walizki. W związku z tym Mąż będzie brał dzień urlopu przed i dzień po wyjeździe.
8. Najlepiej nie dotykać się do cudzego komputera, bo może się to źle skończyć dla jego karty graficznej.
9. Podróż najbezpieczniej jest planować nie wtedy, kiedy żar leje się z nieba i kiedy dodatkowo ma się jeszcze PMS.