Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

niedziela, 24 czerwca 2012

485. Z podtekstem


Dawno temu jak byłam dzieckiem stałam w kolejce po banany, pomarańcze, czy arbuzy. Bardzo często jak przychodziła moja kolej, towaru zabrakło. Wtedy był kryzys, więc to normalne. Nikt się nie dziwił. Pech i tyle.

Teraz zdarza mi się co innego. Jak mucha wpadnie do szklanki, zawsze do mojej. Jak talerz wyszczerbiony w barze, to mój. Jak kończy się taśma w kasie w markecie, to akurat przy mnie pani ją musi wymienić. Przypadki takie mogłabym przytaczać jeszcze długo.

Ostatnio pobiłam jednak samą siebie. I to całkowicie nieświadomie i bez specjalnego udziału ze swojej strony. Moje posty mają tytuły. Różne. W zależności od tego, co mi przyjdzie do głowy. O seksie nie piszę prawie wcale. No może z wyjątkiem jednej notki o śnie Męża. Właśnie o ten wpis cały zamęt.

"Seks party" - wstukajcie sobie w wujka Google te dwa słowa i zobaczcie co Wam wyskoczy jako link numer jeden. Teraz już rozumiecie? A ja się zastanawiałam dlaczego na blogu klonie tamten post jest wciąż na najwyższym podium całej listy.

Chciałam dobrze, a wyszło jak zawsze. Ot, taki paradoks - z podtekstem na tle seksualnym.