Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 29 czerwca 2012

495. Jedno pytanie


Środowy wieczór piłkarski przedłużył się prawie do północy. Chłopaki z Portugalii i Hiszpanii ganiali po boisku przez półtorej godziny tak niemrawo, że w gratisie dostali jeszcze dodatkowe pół godziny gry, która nie zakończyła się zdobyciem ani jednego gola przez żadną z drużyn.

Ronaldo z namaszczeniem ustawiał kilkakrotnie piłkę przed wykonaniem każdego rzutu wolnego, na które ma monopol w reprezentacji; precyzyjnie odmierzał pięć kroków w tył i jeden w bok. Zapomniałam tylko sprawdzić, czy podobnie jak przy wchodzeniu na murawę musi zaczynać od prawej nóżki.

Hiszpanie grali jakby ktoś im nogi spętał, a Portugalczycy nie potrafili trafić do bramki. Tak więc rozpoczął się festiwal rzutów karnych. Loteria - jak zawsze. Wojna psychologiczna. Test na opanowanie i spokój egzekutorów oraz bramkarza.

Pięciu zawodników. Ronaldo chciał być wisienką na torcie. Już pewnie oczami wyobraźni widział siebie w geście triumfu, że to on zapewnił swojej drużynie awans do finału EURO 2012. A tu kicha. Nawet nie musiał strzelać, bo sprawa rozwiązała się samoistnie. Hiszpanie byli lepsi (4:2) i to oni zagrają w niedzielę ostatni mecz tych mistrzostw.

Wczoraj niemiecka machina oblężnicza próbowała szturmować włoskie zasieki. Balotelli pozbawił ich złudzeń, zdobywając dwa gole jeszcze w pierwszej połowie. Grał jak szatan i - choć podobnie jak Ronaldo - nie darzę go sympatią, ale uczciwie przyznaję, że rozegrał świetny mecz, zapewniając swoim kolegom awans do finału.

Niemcy się pogubili. Mam wrażenie, że to był ich najsłabszy występ na tych mistrzostwach. Nie pomógł im nawet podyktowany w ostatnich minutach drugiej połowy rzut karny, który wykorzystali. Przegrali 1:2. Honorowa bramka kontaktowa pozostała im jedynie na otarcie łez.

Za dwa dni spotkają się zatem obie drużyny z południa Europy. Wtedy poznamy odpowiedź na jedno pytanie - Buffon czy Casillas - który bramkarz, a jednocześnie kapitan, będzie ze swoimi kolegami świętował zwycięstwo na EURO 2012?