Po raz pierwszy w życiu zamiast podekscytowania i radości towarzyszy mi niechęć i obawa. Wiecie jak nie lubię chodzić do sklepów, a nie ma wyjścia - żeby coś obejrzeć i dotknąć, trzeba tam wejść. Obrazki w sieci niczego nie zastąpią, bo pomacać nie można.
Czarne i plastikowe albo dziuniowe i plastikowe - oto plon poszukiwań następcy tego, który ledwo zipie, ale jeszcze dycha. O parametrach technicznych się nie wypowiadam - od tego w naszym związku jest Mąż, ale też ponoć słabe - przynajmniej tak zeznawał za każdym razem jak coś mi wpadło w oko i pomyślnie przeszło test dotykowy. No i ceny - zaporowe jak dla nas.
Nic to, Dyrektor Wykonawczy znowu coś zarezerwował przez stronę internetową. Oczywiście 20 rat x 0 %. Bez kuponu rabatowego. Okaże się w sobotę ile to zero faktycznie wynosi. Już mi się odechciewa tego laptopa.