Trzy kobiety, które znam osobiście - Hanka, Agnieszka i Żaneta. Żony trzech różnych policjantów. Matki ich dzieci.
Mąż Hanki pracował w drogówce. Piastował wysokie stanowisko. Poważany, szanowany, doceniany, koleżeński. W domu - tyran stosujący przemoc fizyczną, psychiczną oraz finansową. Całkowicie uzależnił Hankę od siebie, zmuszając ją do przeprowadzki do obcego miasta, zabraniając pójścia do pracy, wydzielając jej pieniądze na utrzymanie domu, poniżając ją na każdym kroku, bijąc ją i dzieci. Hance udało się uciec do rodziców razem z córkami. Znalazła pracę i odżyła. Nie rozwiodła się z mężem, ale nadal mieszkają oddzielnie.
Mąż Agnieszki pracował w wydziale kryminalnym. Przystojny, szarmancki i opiekuńczy. Wpatrzony w żonę i córkę jak w obrazek. Do czasu jak nie wyszło na jaw jego podwójne życie - inna kobieta, z którą miał dziecko. Kilka lat udało mu się ukrywać swoje drugie ja. Agnieszka, kiedy się o wszystkim dowiedziała, wystawiła mu walizki za drzwi. Wniosła pozew o rozwód. Została sama z córką. Długo nie mogła dojść do siebie po wszystkim.
Mąż Żanety pracował w dochodzeniówce. Spokojny, cichy, dobry człowiek. Długo starał się o względy kobiety, by została jego żoną. Urodziło im się dwoje dzieci. Kupili dom, samochód i zaczęli żyć na wysokim poziomie. Mąż na jednym z wyjazdów służbowych tak bardzo "zaprzyjaźnił się" z koleżanką z branży, że zdecydował się odejść od własnej rodziny i założyć nową.
Trzy historie, których klamrą spinającą jest ten sam zawód mężczyzn w nich występujących. Może to przypadek, a może coś w tym jest, że ci, którzy sprawują władzę tak bardzo się od niej uzależniają, że potem gubią się w tym, co ważne?