Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

niedziela, 22 lipca 2012

541. Ping pong


Lubię robić coś, czego nigdy przedtem nie miałam jeszcze okazji doświadczyć. Nieraz nawet za cenę ogromnego strachu (jak przy spływie kajakowym), a czasem przełamując swoje poczucie wstydu (jak choćby wizyta na placu zabaw). Najbardziej lubię jak mogę robić coś po raz pierwszy z Mężem.

Dzisiaj zaproponował mi grę w ping ponga. Najpierw się opierałam, ale potem poszłam na jego warunki. I było fajnie. Nie graliśmy na punkty, ale dla zabawy. Dawno, dawno temu (będzie ze 20 lat wstecz) miałam rakietkę w ręce. Tego się jednak nie zapomina. Śmiałam się, że mogę grać oburącz, bo - co prawda - wolę używać lewej kończyny górnej, ale i prawa daje radę.

Sposób na mnie jest jeden - dać mi jeść i pić, zapewnić dostęp do toalety, zmęczyć fizycznie i urozmaicać zajęcia, bo szybko się nudzę. Dyrektor Wykonawczy stanął na wysokości zadania. Narzekać więc nie będę.