Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 24 lipca 2012

544. Donosiciel w gabinecie


Mąż pogonił mnie dzisiaj do mojego ulubionego lekarza rodzinnego, o którym już niejednokrotnie wspominałam. Nie dość, że pojechał ze mną do przychodni, to i do gabinetu się wpakował, bo stwierdził, że znowu coś pokręcę i nie powiem mu wszystkiego, a on woli wiedzieć jak się sprawy mają.

Doktor Tomasz jest przekochanym człowiekiem. Spytał jak tam nasze rodzicielskie plany, więc pokazałam mu wynik USG sprzed trzech miesięcy z pytaniem co mam robić i czy mam się martwić. Obejrzał, popatrzył i stwierdził, że jestem nerwus - za szybko wszystko robię - chodzę, jem, mówię i odbija się to na moim samopoczuciu.

Znowu zaliczyłam bycie ugniataną jak ciasto, bo Mąż mnie wsypał i doniósł, że wciąż boli mnie brzuch i lewy jajnik. Tak to jest jak się idzie z konfidentem do gabinetu. No i dostałam skierowanie na USG jamy brzusznej i zalecenie powtórzenia USG przezpochwowego plus Espumisan do zażywania po każdym posiłku. Wyglądam jakbym połknęła piłkę i tak się czuję, a Głos Rozsądku dogryza mi, że za dużo jem. A to nie z jedzenia, tylko z nerwów, bo łykam za dużo powietrza i stąd ten balon w brzuchu.

Uwielbiam doktora Tomasza za jego fachowe podejście do pacjenta, za celne diagnozy, za świetne poczucie humoru i za mądrość życiową. Uspokoił mnie i kazał się pokazać z wynikami USG. Jak się uda, w czwartek zaliczę oba badania i w piątek będę mogła spotkać się z moim ulubionym lekarzem raz jeszcze.