Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

środa, 25 lipca 2012

548. Jaskinia


Facet jak ma problem, często chowa się do swojej jaskini i tam siedzi aż nie znajdzie rozwiązania. Lepiej go wtedy nie niepokoić i nie przeszkadzać. Czasem jestem takim facetem i robię dokładnie to samo. Milczę. W ciszy. Sama z myślami.

Sporo we mnie lęku, paniki, strachu, przewrażliwienia i przeczulenia. Mam swoje powody. Widzę kruchość życia i ulotność chwil. Myślę o śmierci. Nie jako o końcu, ale o początku. Kto wierzy w Boga, ten rozumie o co chodzi. Życie jako etap przejściowy. Pamiętam jak kiedyś Trzecia spytała mnie, czy wierzę, że jest coś po, a ja bez wahania odpowiedziałam, że tak. "Zazdroszczę ci" - usłyszałam.

Po tamtej stronie są moi Dziadkowie, dwóch Wujków, Brat cioteczny, moja Przyjaciółka i Przyjaciel oraz nasz Synek. Ze świadomością, że ktoś na mnie czeka, jest łatwiej. Powiedziałam kiedyś Mężowi, że chciałabym umrzeć nad morzem. Takie mam marzenie. Wiem - nie mam i nie będę mieć nad śmiercią kontroli i niczego sobie nie zaplanuję. Ona przyjdzie wtedy, kiedy moja świeczka się wypali.

Nie znoszę lekarzy, szpitali, przychodni, aptek. Nie cierpię badań. Boję się. Zawsze odczuwam ogromny strach, że usłyszę jedno słowo. Moja Babcia zmarła na raka, mój Wujek zmarł na raka, mój Przyjaciel zmarł na raka, moja matka miała raka - wtedy jej się udało.

Niepokoi mnie każdy ból, który odczuwam. Udaję, że go nie zauważam. Przyznaję się do niego dopiero wtedy jak już nie mogę wytrzymać. Boję się czwartku i obu USG. Nie lubię chodzić sama, ale pójdę tam. Dam radę. Tylko ja wiem ile mnie kosztuje żartowanie ze spraw poważnych i czarny humor, którym raczę Męża. Dlatego czasem chowam się w jaskini.