Nieraz, jak trafi się fajna ekipa w poczekalni do lekarza, czas mija jak z bicza strzelił. I pisząc "fajna" nie mam na myśli narzekaczy, maruderów, malkontentów i opowiadaczy historii chorobowych. Było wesoło i śmiesznie, a tak najbardziej lubię.
Dwa USG, w dwóch różnych gabinetach, na dwóch końcach miasta - ja to sobie umiejętnie potrafię dawkować emocje. Zawsze idę na całość. Strach miał wielkie oczy, bo wyniki są dobre. Nie mam żadnego guza grejpfrutowego jak sobie uroiłam (no bo niby skąd ten brzuch jak piłka?) i innych równie owocowych elementów (te umiejscowiłam na jajniku).
Co ciekawe - obaj panowie powiedzieli mi to samo co mój ukochany doktor Tomasz podejrzewał we wtorek. Jutro, za ciosem, zamelduję się pod gabinetem tego ostatniego z dzisiejszymi wynikami. Zobaczymy co zezna. Ale na gastroskopię i kolonoskopię nie pójdę dobrowolnie.