Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

czwartek, 26 lipca 2012

550. Nic z tych rzeczy


Nieraz, jak trafi się fajna ekipa w poczekalni do lekarza, czas mija jak z bicza strzelił. I pisząc "fajna" nie mam na myśli narzekaczy, maruderów, malkontentów i opowiadaczy historii chorobowych. Było wesoło i śmiesznie, a tak najbardziej lubię.

Dwa USG, w dwóch różnych gabinetach, na dwóch końcach miasta - ja to sobie umiejętnie potrafię dawkować emocje. Zawsze idę na całość. Strach miał wielkie oczy, bo wyniki są dobre. Nie mam żadnego guza grejpfrutowego jak sobie uroiłam (no bo niby skąd ten brzuch jak piłka?) i innych równie owocowych elementów (te umiejscowiłam na jajniku).

Co ciekawe - obaj panowie powiedzieli mi to samo co mój ukochany doktor Tomasz podejrzewał we wtorek. Jutro, za ciosem, zamelduję się pod gabinetem tego ostatniego z dzisiejszymi wynikami. Zobaczymy co zezna. Ale na gastroskopię i kolonoskopię nie pójdę dobrowolnie.