Popadam ze skrajności w skrajność - od zera do stu - i na dodatek z procentami jeszcze. Tym razem jednak pełnopłatnie i bez rat będzie.
Leków na choroby przewlekłe posiadam trzy - dwa inhalatory znacznie ułatwiające funkcjonowanie z astmą oraz hormon tarczycy - na poprawę kondycji tejże. Z nimi problemów nie ma, bo w każdej aptece ich cena jest jednakowa. Nie ma więc znaczenia gdzie pójdę je wykupić.
Inaczej rzecz się ma ze specyfikami, które można nabyć bez recepty albo na receptę, ale z pełną odpłatnością. Jakież było moje zdziwienie, kiedy ten sam lek w jednej aptece kosztował 22 złote, a w innej tylko 15. Podobnie było z medykamentami przepisanymi przez doktora Tomasza - cena za oba specyfiki, w dwóch różnych miejscach, oscylowała między 74 a 90 złotych.
Nie jestem jakiś dusigrosz, sknera, czy kutwa (nazewnictwo pokrewne), ale kilkanaście złotych piechotą nie chodzi. Rozumiem złotówka, czy dwa różnicy, ale nie aż tyle. Wiem, że jest wolny rynek, ale mnie takie zachowania kojarzą się raczej z wolną amerykanką.