W "Dniu świra" była taka scena rozgrywająca się w przedziale pociągu, w którym siedział główny bohater i patrzył na paplające bez przerwy młode kobiety. Bla, bla, bla... Byle gadać. O bzdurach, o niczym. Najlepiej głośno, żeby wszyscy słyszeli.
Jak dotrzeć do kogoś, kto plecie przysłowiowe "trzy po trzy"? Albo mówi coś, co sprawia nam ból, nawet nie zdając sobie sprawy z emocji, jakie jego słowa w nas wzbudzają?
Czasem mam wrażenie, że tak, jak istnieje nieumiejętność czytania ze zrozumieniem, podobnie rzecz ma się właśnie ze słuchaniem. Patrzeć nie musi oznaczać "zobaczyć". Słuchać nie musi oznaczać "słyszeć".
Istnieje coś takiego jak inteligencja emocjonalna. Jednym z jej składowych jest empatia. Wspominam o niej nie bez powodu. We wszystkich wymienionych powyżej przeze mnie kwestiach odgrywa ona zasadniczą rolę. Albo się ją ma, albo nie.
Przyznam, że jest mi ciężko porozumieć się z ludźmi, którzy pewnych rzeczy nie zobaczą i nie słyszą. Dla nich ja też nie jestem dobrym rozmówcą. Bo nadajemy na całkiem innych falach. Syty nie zrozumie głodnego, bogaty biednego, zdrowy chorego... Bez empatii ani rusz.