Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 24 sierpnia 2012

597. Mam na imię...


Każdy ma jakieś, bo nie da się bez niego funkcjonować w społeczeństwie. Jedni są zadowoleni ze swojego, innym jest obojętne, jeszcze inni wręcz go nienawidzą. Kwestia gustu, a o nim (ponoć) się nie dyskutuje, tak więc ładne, czy brzydkie, jest i już.

Moda na konkretne imiona wraca jak bumerang i te, które kiedyś były wyśmiewane (jak choćby Franciszek, Teofil, czy Józef), znowu są w łaskach. Pojawiają się także nowe, o których wcześniej nikt nie słyszał, zdobywając całe rzesze rodziców, którzy chętnie nadają je swoim pociechom.

Polska otworzyła się na świat, ludzie zaczęli emigrować i tworzyć związki z obcokrajowcami, tak więc i ten fakt musiał przełożyć się na pojawienie się w Urzędach Stanu Cywilnego kompletnie świeżutkich, zagranicznych imion.

Dobrze, że przed zalewem różnych dziwactw w postaci Jabłka, Irlandii, Porsche, Tęczy, czy Widelca, chronią nas jeszcze przepisy egzekwowane przez Radę Języka Polskiego, która w kwestiach spornych wypowiada się w sprawie nadawania nietypowych imion. Czy udaje się jej do końca spełnić swoje zadanie?

Dżesika, Wanessa, Brajan, czy Szon - oto do czego doprowadzają ww. przepisy. Biedne dzieci, ktoś powie. A ja bym skoncentrowała się raczej na rodzicach i spytała po co i dlaczego wybrali akurat takie imiona? Jak będą one współgrać z polskim nazwiskiem? Dżesika Wróbel, Wanessa Patyk, Brajan Wilk, czy Szon Kowalski...

Ktoś kiedyś opowiadał mi jeszcze o innym przypadku - chłopca, któremu dostało się na chrzcie imię Jerzy. W połączeniu z nazwiskiem Jurek wydawało się brzmieć nieco dziwnie, no bo jak się zwracać do małego, czy dorosłego, żeby nie mówić mu po nazwisku?

Maciej Maciejewski, Paweł Pawełkiewicz, Jan Jankowski, Miłosz Miłoszewski są kolejnymi przykładami z głębokiego worka cudów i dziwów, choć już nie tak rażących jak poprzednie. W tym towarzystwie pięć Amelii, trzy Julie, cztery Maje i dwie Leny w jednej klasie w szkole chyba nikogo już nie zastanawiają.