Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 24 sierpnia 2012

599. Paweł i Gaweł


Paweł i Gaweł co prawda nie w jednym stali domu, ale mogłoby się tak zdarzyć, że jeden mieszkałby pod drugim. I bynajmniej nie o spokój i swawole, czy o wzajemne dokuczanie sobie chodzić tu będzie, lecz o pewnego rodzaju dysonans i ambiwalencję.

Poznałam ich obu kilkanaście lat temu. Obaj byli kawalerami przed trzydziestką z własnym lokum. Teraz nie mam z nimi żadnego kontaktu i nie wiem jak potoczyły się ich dalsze losy, dlatego więc skoncentruję się na tamtych latach, ubiegłego już, wieku.

Paweł mógłby spokojnie dostać tytuł Perfekcyjnego Pana Domu, bądź Pedantycznego Perfekcjonisty. Potrafił kilka miesięcy czekać na wymarzoną cytrynową, skórzaną sofę, śpiąc i podejmując gości na zwykłym materacu. Z dumą prezentował mi zawartość swojej przestronnej szafy, w której wisiały spodnie uprasowane w kancik, czy idealnie złożone w kostkę koszule. Z przejęciem opowiadał, że nie zaśnie dopóki nie pozmywa naczyń w zlewie - nawet jeśli goście wyszli od niego o czwartej nad ranem. W łazience wisiał papier toaletowy w jego ulubionym łososiowym kolorze. Innego nie używał i nie kupował. Przyznam, że bałam się dotknąć czegokolwiek w jego mieszkaniu, gdyż zaraz dany przedmiot przestawiał po swojemu. Sobotnie przedpołudnia spędzał na chuchaniu i dmuchaniu swojego gniazdka. Patrzyłam i wąchałam go z przyjemnością - zawsze nienagannie ubrany, uczesany, wypachniony najlepszą wodą kolońską. Nabywał tylko i wyłącznie markowe rzeczy, w najlepszej jakości. Pomimo tych wszystkich zalet, wciąż był sam.

Gaweł był totalnym bałaganiarzem i flejtuchem, jakiego dawno chyba świat nie widział, całkowitym przeciwieństwem Pawła. Było mu wszystko jedno gdzie śpi, na czym siedzi i co je. Sprzątał od wielkiego dzwonu, gdyż nie miał nawet odkurzacza, czy zwykłego mopa. Chodził w postrzępionych T-shirtach i podartych dżinsach, a z kosmetyków posiadał jedynie pastę do zębów, mydło i szampon do włosów. Choć od dawna pracował, wciąż żył jak student w akademiku - jeden garnek, jeden kubek, jeden talerz, jeden nóż i widelec. Nie miał szafy, a ubrania trzymał w kartonowych pudłach. W tym mieszkaniu również bałam się czegokolwiek dotknąć, ale całkiem z innego niż u Pawła powodu. Kurz to mało powiedziane, tam wszystko aż lepiło się od brudu. Przepocone ubrania (pralki także nie miał) skutecznie odstraszały od przebywania w jego pobliżu, a zęby, które dawno nie widziały dentysty, nie zachęcały do bliższego kontaktu z Gawłem. Mogę się tylko domyślać, że z powodu tych wszystkich wad, wciąż był sam.

Mam nadzieję, że zarówno Paweł, jak i Gaweł ułożyli sobie życie po swojej myśli, bo obaj byli naprawdę fajnymi, ciepłymi, dobrymi, inteligentnymi i wrażliwymi facetami.