Co za sny... Żebym we śnie chodziła wszędzie ze szczoteczką w ustach i myła nią zęby - nerwicą natręctwo mi to trąci. A potem zabiłam takiego ogromnego pomarańczowego pająka. Nawet nie wiem czy takie istnieją.
No i ten smutek, który się pojawił. Wiadomo skąd. I wiadomo po co. Posiedział, przytuliłam go i poszedł dziś sobie. Może odwiedzi kogoś z Was? Nie przepędzajcie go. Dajcie mu jeść i pić. Sen też dobrze mu zrobi.
A to tak dla przypomnienia - klik.