Rano, tuż po obudzeniu odkryłam, że nie zauważyliśmy wczoraj z Mężem rolety i zanim usnęliśmy, księżyc świecił nam w okno. Byliśmy padnięci jak konie po westernie, więc w niczym nam ten fakt nie przeszkodził. Spaliśmy jak zabici.
Obudziło nas słońce i 23 stopnie Celsjusza w pokoju. Wreszcie mogliśmy obejrzeć wszystko w świetle dziennym. Taras będzie fantastycznym miejscem do picia kawy lub herbaty - pod warunkiem, że wrócimy na nocleg przed zmierzchem.
Zjedliśmy śniadanie, za które posłużyły nam kanapki z drogi, wzięliśmy prysznic i Mąż poszedł uregulować opłatę za nasz pobyt. Wrócił uśmiechnięty, a w ręce niósł prezent dla mnie - korale i bransoletkę z bursztynu. Okazało się, że każda kobieta zostaje obdarowana takim upominkiem od naszej miłej pani.
Zanim dojechaliśmy do centrum Gdańska, byłam głodna jak wilk, więc poszliśmy na śniadanie do baru mlecznego "Neptun" - była jajecznica i kawa (ja) oraz kakao (Mąż). Potem w tramwaj (który po jednym zaledwie przystanku musieliśmy zamienić na autobus) i udaliśmy się na plażę w Stogach. Tam przywitaliśmy się z morzem. Boso po piachu i po kostki w wodzie. Tramwaj powrotny i znowu wycieczka turystyczno-krajoznawcza po mieście.
Obiad zjedliśmy w słynnym "Kmarze" (pyszne i niedrogie jedzenie), a stamtąd poszliśmy pieszo (trzeba na bieżąco spalać kalorie) na plażę w Jelitkowie. Potem "z buta" do Brzeźna, gdzie pobyliśmy chwilę na moim ukochanym molo. Na deser musiały być równie słynne lody, a to oznaczało wizytę w Eskimosie we Wrzeszczu. Po raz pierwszy byliśmy tam z jeszcze nie Mężem sześć lat temu.
Mieliśmy w planach jeszcze plażę w Sobieszewie, ale zrezygnowaliśmy - Mąż padł jak kawka, a ja mam dwa bąble na stopach. Do morza jest ponad półtora kilometra przez las w jedną stronę, więc woleliśmy nie ryzykować. Jeszcze zdążymy.
Najeździliśmy się od wczoraj co niemiara. Na szczęście zanim tu przyjechaliśmy, dwa 24 godzinne bilety dotarły do nas w kopercie - dzięki uprzejmości Takiej Jednej Dobrej Kobiety, z którą mamy nadzieję się niebawem spotkać.
Pstrykam fotki i wkrótce wstawię je we wszystkie posty, więc przygotujcie się na ich obecność. Zwiedzanie, jedzenie, ludzie, wypoczynek - tak w czterech słowach będzie wyglądał nasz pobyt nad morzem.
|
Powitalny prezent od właścicielki |
|
Tu nas jeszcze nie było |
|
Pierwsze drugie śniadanie po przyjeździe |
|
Ciepły piasek na plaży w Stogach |
|
Zaraz przywitam się z moim ukochanym Bałtykiem |
|
Uwielbiam bary mleczne |
|
Czas na obiad |
|
Już w Jelitkowie |
|
Kolejne wdzięczne obiekty fotograficzne |
|
Sama natura |
|
Lodziarnia rodem z PRL-u, czyli wymieniliśmy pieniądze na żetony - osiem gałek na dwie osoby |
|
Jagodowo-śmietankowo-truskawkowo-cytrynowy |