Wczoraj było gorąco, ale dzisiaj wszelkie normy mojej wytrzymałości termicznej zostały przekroczone. Upał - nazwijmy rzecz po imieniu. Najgorsza pogoda jak dla mnie. Z nią przyszło mi się zmierzyć.
Możecie wierzyć lub nie, ale ilekroć gdziekolwiek i kiedykolwiek jedziemy z Mężem, ZAWSZE mamy ładną pogodę - nawet jeśli zaledwie dzień wcześniej jest chłodno, czy deszczowo. Ci, którym o tym mówiłam, wiedzą co mam na myśli i w razie wątpliwości mogą zaświadczyć.
Przepraszam, że nie odwiedzam Waszych blogów i nie odpowiadam na komentarze u siebie, ale sami rozumiecie - chcę jak najwięcej czasu spędzić na świeżym powietrzu, a nie przed laptopem. Dlatego czasem publikuję posty z opóźnieniem. Podobnie z wrzucaniem zdjęć.
Jestem często zmęczona, ale akurat taki rodzaj zmęczenia jest dobry. Nic, że bolą nogi, stopy i kręgosłup. To są skutki uboczne maszerowania po kilka kilometrów dziennie. Przynajmniej poprawiam swoją kondycję.