Upał i lody - to chyba dobre połączenie? Ale czy żeby je zjeść trzeba jechać aż do Gdyni Redłowo? Jak się jest upartą i łakomą Karioką oraz jej Mężem, to i owszem.
Najpierw czterdzieści minut w autobusie numer 186 z Sobieszewa do Dworca Głównego w Gdańsku, potem SKM do Redłowa. Następnie ileś tam kilometrów na piechotę w jedną i w drugą stronę. W potwornym żarze lejącym się z nieba. Masakra, ale na własne życzenie. Bo obiad w konkretnym miejscu, no i te słynne w całym Trójmieście lody.
Na deser czterdzieści minut w pociągu powrotnym do Gdańska - jeśli tak podróżuje się Szybką Koleją Miejską, to bardzo dziękuję. Warunki fatalne - brud, smród, toalety pozamykane na cztery spusty, za to otworzenie okna (chyba dla równowagi) graniczy z cudem. Wstyd, naprawdę wstyd!
Przeżyłam cudem. Nie wzięłam inhalatora, który powinnam mieć zawsze przy sobie i ledwo oddychałam, ale nie poddałam się tak łatwo. Za to wczoraj podczas wrzucania jednej fotki na drugi blog jak nie zagrzmiało i w momencie zaczęło lać. A Internet padł na dłuższą chwilę.
|
Jesteśmy na miejscu |
|
W Gdyni jeżdżą trolejbusy |
|
Te osłony mnie zafrapowały - były w różnych kolorach, ale nie na wszystkich oknach |
|
Willa z elementami marynistycznymi |
|
Gdynia Redłowo, z lewej strony w oddali Sea Tower w Gdyni |
|
Jak widać upał dawał się we znaki licznym plażowiczom |
|
Spokojne i dwukolorowe morze |
|
Bałtyk widziany z góry |
|
Graffiti na ścianach |
|
Wierni kibice swojemu klubowi |
|
Tu można sprawdzić cenę biletu, który należy skasować jeszcze przed wejściem do pociągu |