Jakaś łańcuszkowa zabawa była jak mnie nie było. O blogu i o tym co się zmieniło i co skłoniło do jego pisania. Dopiero teraz zauważyłam, że Malawiart i Miśka mnie do niej wytypowali.
Dziwnie to zabrzmi, ale swój pierwszy blog założyłam (a właściwie zrobił to Mąż pod moim czujnym okiem) w sierpniu 2009 roku. Możecie sobie sprawdzić klikając w "wyświetl mój profil" na blogspocie. Napisałam tam jedno zdanie i zapomniałam o całej sprawie.
W lipcu ubiegłego roku przyszedł czas na Onet. Tam sobie pisałam aż do czasu jak zaczęły się awarie. Wtedy skopiowałam tamte wpisy i od stycznia tego roku prowadzę równoległe dwa blogi. Na blogspocie wrzucam fotki, bo przynajmniej nie muszę ich wcześniej zmniejszać i nie muszę się sugerować ograniczeniami co do ilości, bo ich brak.
W międzyczasie zachciało mi się pisać o książkach, więc w listopadzie ubiegłego roku założyłam kolejny blog. W sumie jest ich trzy, ale mam jeszcze kilka adresów w zapasie, z których raczej nie skorzystam - no chyba, że pokocham Wordpress i nowe szablony na Onecie. W co szczerze wątpię.
Straciłam serce do Onetu - z ich winy oraz ich przyczyny. Gdyby nie ciągłe awarie, brak należytej reakcji ze strony redakcji i lekceważenie blogerów, pewnie wciąż czułabym miętę przez rumianek do tamtego portalu, a tak - sami sobie są winni zaistniałego stanu rzeczy. Pewnie z dniem przenoszenia blogów na nowy system, przestanę pisać na Onecie, zostając przy bezawaryjnym blogspocie.
Zaczęłam pisać, bo to lubię i mam taką potrzebę. Od dziecka prowadziłam pamiętniki, więc słowo pisane jest we mnie, a ja w nim. Dzięki niemu poznałam wiele osób, których pewnie nie miałabym szansy spotkać, gdyby nie blog. Te znajomości są jak najbardziej realne i namacalne. Przeniesione ze świata wirtualnego do rzeczywistości. Wciąż dochodzą nowe i to mnie bardzo cieszy.