Czasem i we mnie budzi się rasowa kobieta. Taka, która pogada o ciuchach i kosmetykach, a nie tylko zaprząta sobie głowę problemami egzystencjalnymi, psychologią, filozofią, etyką, religią, itp. Byle nie za często i nie za długo, bo generalnie takie typowo "babskie" tematy mnie męczą.
Zaczęło się od dzisiejszej rozmowy z Agatą. Przegadałyśmy z przerwami kilka godzin na Skype, z przerażeniem patrząc na zegarek i mówiąc jedna do drugiej, że to niemożliwe, by czas tak szybko minął. A jednak. Wskazówki zegarka nie kłamały.
Ludzie są różni. Płaszczyzny, na których jesteśmy w stanie się z nimi porozumieć, także. Z Agatą przegadałyśmy już kilkadziesiąt godzin - to pewne. I z każdą rozmową obie zdajemy sobie sprawę, że możemy rozmawiać o wszystkim. Autentycznie - nie ma tematu tabu.
Jest za to telepatia. Obie siedziałyśmy i jadłyśmy kiełbasę. W tym samym momencie, nie uzgadniając tego wcześniej. Potem czekoladę. Wymieniałyśmy się radami co do tuszy do rzęs i oglądałyśmy kolczyki oraz inne ozdóbki. A później już poszło lawinowo. Moje pytanie - ile masz par butów? A torebek? Spódnic? Szaliczków?
Skończyłyśmy niedawno, bo byłam głodna i nie miałam co pić. Agata chciała zrobić porządki - oczywiście z ubraniami. Przy okazji obiecała policzyć części garderoby, o które ją pytałam. Wciąż czekam na dokładne dane.
A teraz moja spowiedź - 19 par butów, 6 torebek plus 3 torby sportowe, 9 spódnic i 19 szaliczków. Która z Was odważy się zajrzeć do swojej szafy i publicznie podać prawdziwe ilości?