Ona - Wiesz, on mi już zapowiedział, że co tydzień będzie u mnie nocował z poniedziałku na wtorek. Mnie to wcale nie pasuje, bo będę musiała wstawać o szóstej rano, żeby zrobić mu śniadanie i kanapki do pracy.
Ja - Przygotowuj się do życia w małżeństwie. Każda dobra żona musi wstać rano i zrobić mężowi śniadanie i kanapki do pracy. To jej obowiązek.
Ona - Ciekawe czy Ty wstajesz rano i robisz swojemu Mężowi śniadanie i kanapki?
Ja - No coś Ty. Ja jestem bardzo niedobrą i leniwą żoną i tego nie robię. Mam za to najlepszego na świecie Męża, który jak chodziłam do pracy, wstawał rano, robił mi śniadanie i kanapki. Ale wiesz, nie wzoruj się na nas, bo my nie jesteśmy typowym małżeństwem.
Zaledwie króciutki fragment mojej rozmowy z bohaterką postu o tytule "Ćma". Nie mogłam się powstrzymać, żeby go nie zacytować. Dlaczego?
Jak tylko usłyszałam pierwsze słowa, nóż mi się otworzył w kieszeni i od razu coś we mnie krzyknęło: "ale Ty nic nie musisz!" Siłą się powstrzymałam, żeby tego nie powiedzieć na głos. Dlaczego?
Tak sobie pomyślałam, że tyle razy oponowałam i stawałam okoniem, że teraz zmienię konwencję. Prowokacją i wsadzeniem kija w mrowisko. Nie tylko dlatego, że to lubię, ale po to, że może ona wreszcie coś zobaczy i coś do niej dotrze.
Nie załapała mojego poczucia humoru. Wszystko, co jej powiedziałam, odebrała dosłownie. I jestem pewna, że nadal uważa, iż obowiązkiem kobiety jest wstawanie rano i przygotowanie swojemu mężczyźnie śniadania oraz kanapek.
Zastanawiam się co takiego musi się wydarzyć, żeby ona wreszcie powiedziała głośno i wyraźnie "NIE!" "NIE zrobię, NIE pójdę, NIE wstanę, NIE kupię, NIE ugotuję"...