Problemy zdrowotne Męża rozwiązują się na korzyść. Jedna kuracja została zakończona. Dzisiejsza wizyta kontrolna przeszła pomyślnie i bez problemu. Pan doktor nawet przyszedł przed czasem, więc poszło bardzo szybko i sprawnie. Druga kuracja (tym smrodliwym paskudztwem) jest w trakcie, a ja już teraz widzę poprawę na skórze Dyrektora Wykonawczego. Przed nami jeszcze dwa i pół tygodnia leczenia.
Żeby nie była za dobrze i za nudno, dopadło za to mnie. Poszłam do mojej pani doktor pulmonolog. Tak, aby się odhaczyć - zrobić EKG, spirometrię, zmierzyć puls i ciśnienie oraz dać się osłuchać, obmacać i pozwolić zajrzeć do gardła, a na koniec wykupić w aptece przepisane inhalatory i tyle. No i wyszłam - ze skierowaniem na badania krwi i RTG płuc. Bo piszczę i świszczę. A ponieważ prywatna wizyta, to i za całą resztę też muszę zapłacić. Dostałam dwie recepty pełne leków. W aptece o mało zawału nie dostałam jak usłyszałam ile się należy.
Nie ma bata - zdrowie jest jedno, więc w poniedziałek rano maszeruję grzecznie (Mąż zagroził, że jak nie pójdę dobrowolnie, to mnie za włosy zaciągnie, a teraz już ma za co złapać) dać sobie utoczyć trochę świeżej krwi, a potem rozebrać się do pasa przed (miejmy nadzieję jakimś przystojnym) panem w celu "pstryknięcia" czarno-białej fotki w ogromnym rozmiarze.
Na koniec poszliśmy z Mężem do sklepu, w którym upatrzyłam sobie buty i nawet nie musiałam Dyrektora Wykonawczego prosić, ani przekonywać - sam mnie bowiem namawiał na ich kupno. Na poprawę humoru. Jaki z tego wniosek? Chcesz dostać dyspensę od podpisanego zobowiązania? Zacznij chorować, a troskliwa Druga Połówka zrobi wszystko, by tylko uśmiech zagościł na twojej twarzy.