W sobotę udało się nam troszkę pospacerować z Mężem. Oczywiście zawsze zabieram ze sobą aparat i zapasowe akumulatorki. Przyroda zmienia się tak szybko - drzewa, którym robiłam zdjęcia w poprzedni weekend, straciły już liście i straszą łysiną.
Dyrektor Wykonawczy ma wybitne predyspozycje. Pamiętacie jak kiedyś pisałam, że dałam mu nową bluzę, na którą od razu narobił mu jakiś ptak? Tym razem było nieco inaczej - Mąż sam wszedł w psią kupę. A potem jeszcze się głupio tłumaczył, że nie patrzył pod nogi, tylko na mnie. Jak nie urok, to...
Zostawiam Was ze świeżą porcją zdjęć, a sama zmykam do mojej pulmonolog. Zobaczymy co powie na wyniki badań i RTG płuc.