Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 12 października 2012

683. Klękosiad


Od wczoraj przesiadłam się z sofy na zaniedbany nieużywaniem klękosiad. Zanim zaczniecie mnie pytać co to takiego, kliknijcie sobie TU i sami pooglądajcie. Resztę informacji pomoże Wam znaleźć wszystkowiedzący wujek Google.

Problemy z kręgosłupem mam odkąd zaczęłam gwałtownie rosnąć, czyli od bardzo dawna. Chodziłam na gimnastyki korekcyjne i rehabilitację, ale pewnych procesów się nie cofnie. Kilka lat temu dosłownie w jednej chwili mnie wysztywniło. Siadłam, a potem nie mogłam wstać. Trzeba było mnie widzieć jak próbowałam chodzić.

Dostałam całą masę otumaniających leków, kilkanaście zastrzyków w cztery litery oraz skierowanie od neurologa na tomograf komputerowy. Traf chciał, że przy jego obsłudze pracowała moja przyjaciółka z lat szkolnych, więc widząc, że nie mogę mieć badania z kontrastem (winowajcą pan Hashimoto) zapytała swojego szefa, czy nie lepiej zrobić mi rezonans, bo mniej szkodliwy i dokładniejszy. Tak się stało.

Wyszła mi piękna "przepuklina jądra miażdżystego", z którą to wydelegowano mnie na trzy tygodnie na oddział dzienny do szpitala, gdzie byłam masowana (po pierwszym zabiegu chciałam uciec), poddawana różnym działaniom prądem, jakąś obręczą i czymś tam jeszcze, czego nazwy nie pamiętam. Poznałam też przemiłą fizjoterapeutkę, która uczyła mnie świadomości swojego ciała i pokazywała ćwiczenia, które pomagają i przynoszą ulgę. Właśnie od niej dowiedziałam się o dobroczynnym wpływie klękosiadu.

Szukałam, patrzyłam, a tak naprawdę wszystkie potrzebne mi informacje miałam pod ręką. To znaczy u Autostopowicza, który używał go na co dzień, a że jego praca polega w głównej mierze na wielogodzinnym ślęczeniu przed monitorem, miałam pewność, że kitu mi nie wciska. Wypytałam go o to, co mnie interesowało i już wiedziałam jaki i gdzie mam sobie zamówić. Tani nie był, ale czego się nie robi dla zdrowia.

Tak więc wracając do meritum - od wczoraj piszę posty siedząc na klękosiadzie, przy biurku. I odruchowo się prostuję. Nie bolą mnie nogi, nie boli kręgosłup. Czy ktoś z Was korzysta z dobrodziejstw tego przedmiotu?