Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

poniedziałek, 15 października 2012

688. Ciepło


Coś jest nie tak z ciśnieniem, czy co? Rano nie mogłam się obudzić - znaczy Mąż nie mógł mnie dobudzić, bo ja spałam w najlepsze. Na śniadanie duża kawa w ulubionym krowim kubku. Jakoś doszłam do siebie. Nie na długo.


Dyrektor Wykonawczy odkurzał, a ja poszłam wysłać tunikę do Agaty (tu bardzo proszę Pocztę Polską o szybkie dostarczenie przesyłki w nienaruszonym stanie) i na bazarek po świeży chleb. Wiejski, obsypany mąką i razowy. Niby przebierałam nogami do przodu, a miałam wrażenie, że do tyłu idę.

Pogoda cudowna - bardzo, ale to bardzo ciepło i gdyby nie wiatr, mogłabym powiedzieć, że gorąco było. Siadłam na chwilę na ławce na skwerku i wdychałam zapach liści i mokrej ziemi. Jak ja to lubię! Brakowało mi tylko obecności Głosu Rozsądku.

Na obiad miałam kanapki ze świeżym chlebem, bo stwierdziłam, że skoro i tak idę odprowadzić Męża na przystanek autobusowy, zupę zjem po powrocie. I dobrze zrobiłam, bo rozgrzana od środka umęczyłabym się jeszcze bardziej na dworze.

Wreszcie sprowadzili moje leki do jednej z aptek, więc zrealizowałam receptę od pulmonologa. W drodze do domu kupiłam jeszcze Mężowi coś, co lubi, a dawno nie jadł.

Sapałam jak lokomotywa, ale nie dałam się. Dotarłam. I od razu druga kawa, bo inaczej padłabym jak kawka. Oczy same mi się zamykały. Potem zupa i nareszcie jakoś funkcjonuję. Sprawdzałam prognozę pogody - ponoć cały ten tydzień ma być ciepły i słoneczny. W sam raz na moje nowe malinowe rajstopy, które dzisiaj kupiłam.