O, proszę - jak mi ładnie kolejny numer postu współgra z jego tytułem. A wcale tego nie planowałam. Wyszło spontanicznie.
Tak sobie przeglądałam ulotki kilku sieciowych drogerii i już chyba wiem czym będą pachnieć panowie - szczególnie w okresie prezentowym, czyli mikołajkowo-świątecznym. Wszędzie, gdzie nie spojrzałam, wody męskie o nazwie tego jednego mężczyzny o kryptonimie 007.
Już jakiś czas temu Mąż uraczył mnie tytułową piosenką, którą potem bezbłędnie rozpoznawałam prawie w każdym sklepie, do którego weszłam. Jeszcze wtedy nie było premiery filmu, a ja już miałam przesyt hitu (bo takim niewątpliwie się stanie) śpiewanego przez Adele.
Dyrektor Wykonawczy, jak każdy duży chłopiec (wiek z tym nie ma nic wspólnego) nieśmiało dzisiaj poruszył temat pójścia do kina. Chyba go wzięło i to na dobre. Zawsze w takich sytuacjach (zdarzają się czasem) mówię do niego: "mam nadzieję, że nie muszę iść z Tobą?" Jest to pytanie retoryczne, bo wiem, że Mąż tego nie oczekuje. I całe szczęście, bo znam ciekawsze sposoby na zagospodarowanie ponad dwóch godzin projekcji. I oboje jesteśmy zadowoleni - a przecież o to chodzi, prawda?