Zamyślona jestem. Jak zawsze w przeddzień 1. listopada. Znalazłam w sieci pewien wiersz. Nie znam autora, ale jeśli ktoś na niego trafi, napiszcie, wstawię podpis.
"Śmierć nie jest końcem wszystkiego.
Przeszedłem tylko do sąsiedniego pokoju.
Nadal jestem sobą.
I dla siebie jesteśmy tym samym, czym byliśmy przedtem.
Zatem nazywaj mnie wciąż moim imieniem, mów do mnie, jak zawsze.
Nie zmieniaj tonu głosu, nie rób poważnej i smutnej miny.
Śmiej się, tak jak dawniej robiliśmy to razem.
Uśmiechaj się, myśl o mnie, módl się za mnie.
Niech moje imię będzie wciąż wymawiane, ale tak, jak było zawsze - zwyczajnie i bez oznak zmieszania.
Życie przecież oznacza to samo, co przedtem, jest tym samym, czym zawsze było.
Żadna nić nie została przerwana.
Dlaczego więc miałbym być nieobecny w twoich myślach tylko dlatego, że nie możesz mnie zobaczyć?
Czekam na ciebie bardzo blisko.
Tuż-tuż.
Po drugiej stronie drogi.
Widzisz, wszystko jest dobrze!"