Tak już mam, że często od pomysłu do jego realizacji droga jest bardzo krótka. Nie żebym była w gorącej wodzie kąpana, czy pochopnie podejmowała decyzje. O nie. Najpierw robię rozeznanie (teraz mówi się na to 'research', choć ja wolę po polsku) - gdzie, kto, co, jak, kiedy i za ile. Dobrze zrobiona strona internetowa jest podstawą. Plus zdjęcia. Instruktorów szukam na Facebooku i sprawdzam. Wszystko oczywiście w ramach intuicji, bo jak słucham jej głosu, dobrze na tym wychodzę.
Odważyłam się i zadzwoniłam do szkoły tańca, w której odbywają się zajęcia pilates oraz salsy solo. Miałam całą listę pytań i wątpliwości. Miałam także ogromne szczęście, bo telefon odebrała właścicielka, która jest jednocześnie instruktorką salsy. Bezpośrednia, otwarta, kompetentna, sympatyczna - tak ją odebrałam. Im dłużej z nią rozmawiałam, tym bardziej mi się podobała.
Po rozważeniu opcji za (bo przeciw nie było) zdecydowałam się na salsę i w najbliższy poniedziałek pójdę sobie na pierwsze zajęcia. Na zwiad. Z inhalatorem - na wszelki wypadek. Jak mi się nie spodoba albo będzie za ciężko, zawsze mogę spróbować pilates. A jutro poszukam w sklepie jakichś spodni od dresu albo getrów, bo w dżinsach raczej byłoby mi niewygodnie tańczyć.
Czasem wystarczy pomyśleć o czymś, potem to głośno nazwać, a następnie działać, by się spełniło. A jeszcze jak się ma takie wsparcie i doping Męża, nie ma co gdybać, tylko trzeba realizować marzenia. Bo jak nie teraz, to kiedy?